Z wielkim zdziwienie i zaskoczeniem przeczytałam w 11-stym
numerze TP wywiad z Pawłem Pawlikowski oraz dane dotyczące niedawno
nagrodzonego Oscarem filmu « Ida ». Pierwsze zdziwienie to, to
dotyczące frekwencji polskich widzów. Gdy we Francji, Niemczech czy Anglii
niecałe 2 tygodnie po premierze film widziało już, w każdym z tych krajów, ponad
pół miliona widzów, w kraju nad Wisłą po kilku miesiącach od premiery
frekwencja przekroczyła z trudem 125 tysięcy widzów czyli ¼ wspomnianych
państw. Dopiero, jak pisze polski dysrtybutor « Idy » po zagranicznych
sukcesach widownia w Polsce się filmem zainteresowała i zachwyciła nawet –
jakaś jej część.
Film jednak
trafił do multipleksów dopiero po nominacjach do Oscara… Jednym słowem więc Polacy
mając u siebie, pod nosem, na własnym terytorium i we własnym języku coś
wyjątkowego… dostrzegli tego wartość jak obcy pokazali im palcem – He, to jest
świetne!
Sami pozostawali ślepi, wątpiący i nawet skłóceni. Bo jak mówi
Pawlikowski w wywiadzie pewna grupa osób ma do niego pretensje bo nie zrobił
filmu “ jaki chcemy i jaki trzeba było zrobić”! sic!
Znana w świecie nasza słonność do pouczania i moralizowania wypłynęła tutaj na
szerokie wody rodzimej ignorancji podpartej butelką piwka i jedynie słuszną
wizją wspłóczesnego świata: kto i co powinien, kiedy i jak.
Jak
twierdzi Pawlikowski “Na szczęście masa widzów – od Francji po Finlandię, od
Korei po Kolumbię – przyjęia “Idę” w całej jej wieloznaczności i poetyce”.
Znowu obcy…
szkoda…
“Trzeba być
totalnie zaślepionym, żeby myśleć o tych postaciach jednoznacznie” – chodzi oczywiście
o postacie z filmu. Wanda i Ida to Polki…
“Chciałem pokazać, jaka ta Polska, jakie to życie jest gęste, ciekawe,
niepokojące, żywe i paradoksalne. I jak potrzebne jest nam w tym wszystkim
poczucie absolutu”. Polska przedstawiona
na filmie to Polska z dzieciństwa Pawlikowskiego: czarno-biało-szara, krzywa, z
błyszczącymi neonami… I tak ją fantastycznie pokazał!
Film
otrzymał 68 głównych nagród w kraju i na świecie… nie docenili go tylko nad
Wisłą i na festiwalu w Wenecji.
Choć i to
może się zmienić…
Byłam na Idzie chwilę po premierze (w sumie przypadkiem, będąc przejazdem w Warszawie) i byłam zachwycona! Potem nie śledziłam jej sukcesów, aż tu się okazało, że i w Berlinie ją docenili, i Oscara na koniec dostała... Ej PIERWSZY polski Oscar!! No ale.. oczywista oczywistość - od razu się okazało, ze w PL powstała jakaś mocna frakcja, która głosi, że my NIE CHCEMY TAKIEGO OSCARA i w ogóle to żydowski film i żydowski Oscar i prawdziwy Polak to powinien napluć na plakat najlepiej.. Jakie to zwyczajne, jakie to polskie, jakie to SMUTNE.
OdpowiedzUsuńAle nic. Trzeba się cieszyć, że jednak jest sporo osób, które dostrzegają "odcienie szarości" (inni pewnie lepiej się bawią na 50 twarzach kogośtam) i trzeba im podawać na tacy świata biało-czarnego.