Nigdy nie
kryłam się z tym, że jestem praktykującą katoliczką. Nigdy też nie kryłam się z
tym, że mam czasami odmienne zdanie od oficjalnej nauki kościoła i wypełnianie
przepisanych Katechizmem rytuałów też odbiega u mnie, w mojej rodzinie, od
odgórnie ustalonych norm.
Nie
przeszkadza mi to, od wielu już lat, angażować się w najróżniejszego typu akcje
organizowane przez francuskich katolików albo i też reprezentantów innych
religi w duchu ekumenizmu.
Co jakiś
czas włączamy się, bo ostatnio Antek mi w tym wiernie towarzyszy, w grupy
modlitewne starające się wspierać jakiś cel, jakąś osobę.
Od września
do grudnia ubiegłego roku byliśmy tak zaangażowani w codzienną modlitwę za 13-
letniego chłopca o imieniu Tanguy. Piszę o nim dzisiaj bo wczoraj mogliśmy
obejrzeć wspaniały dokument zrealizowany dla katolickiej stacji KTO o końcu
ludzkiego życia. I w nim właśnie ostatni kwadrans jest poświęcony temu
promykowi światła jakim był i jest Tanguy.
To syn
przyjaciół naszych przyjaciół spod paryskiej miejscowości – Garches. Dotknięty
kalectwem we wczesnym dzieciństwie, Tanguy zachorował w wieku 10 lat na raka. Wyzdrowiał
i zaraz po 12-stych urodzinach choroba znów zaatakowała jego małe ciało. We
wrześniu ubiegłego roku było już wiadomo, że Tanguy nigdy nie wyzdrowieje.
Lekarz
wytłumaczył mu to bardzo dokładnie i bardzo prawidziwie. Wtedy ruszyła lawina…
kartek, myśli i modlitw jak i realnej pomocy bo Tanguy był pasjonatem lotnictwa
i całe brygady wojska mobilizowały się by pozwolić mu do końca jego życia
jeszcze latać, na różnych maszynach.
Sylvie,
przyjaciółka rodziny Tanguy i nasza zmobilizowała nas błyskawicznie. Utowrzyliśmy
naszą grupę modlitewną tutaj w Bordeaux
i codziennie łączyliśmy się a to w nowennie do Świętego Jana Pawła II a to w
modlitwie różańcowej… Nie opuściliśmy ani jednego wieczoru. Antek i ja
prosiliśmy o dobrą śmierć dla Tanguy i o siłę dla jego rodziny. Sylvie
przesyłała nam wciąż nowiny, zdjęcia.
“Śmierć
jest tylko KROKIEM” tak mówił ten mały chłopiec “a modlitwa jest telefonem”
między Nim a nami, którzy zostaliśmi jeszcze tutaj. Tanguy nie bał się śmierci.
Był przepełniony ufnością i wiarą.
Pomimo
geograficznej odległości byliśmy razem z nim i z jego bliskimi i mój 11-letni
Antek powiedział mi wczoraj “Wiesz mamo, Tanguy był najlepszym nauczycielem
życia jakiego znałem. Teraz wiem co jest ważne”.
Obecnie,
tworzymy inną grupę modlitewną, gdyż wraz ze wspólnotami franciszkańskimi
trwamy w modlitwie w intencji migrantów z Calais
i tych przybywających do Francji. A konkretnie modlimy się codziennie za
nieletnich pozostawionych w dżungli Calais
przez dorosłych, z którymi podróżowali. Każda rodzina oprócz pomocy
materialnej, otacza taką duchową, modlitewną opiekę konkretną osobę i naszą
osobą jest 16-letni Hadim z Afganistanu.
Wiemy, że
to nasze zaangażowanie nie odpowie na wszystkie problemy tego świata, nie
uleczy wszystkich ran, ale wierzymy w to, że może przynieść ulgę i chwilę pokoju
dla tych, o których myślimy każdego dnia. Mój syn jest bardzo w te nasze “akcje”
zaangażowany i każdego wieczoru pamięta. Czasem zdarzy mi się zapomnieć, czy
odsunąć coś na potem, ale zawsze mogę liczyć na Antka i jego pamięć.
Bardzo wzruszający wpis! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńMnie Tez ta historia wzrusza... Do dzisiaj.
OdpowiedzUsuń