I tak dywagcje o mniejszych i większych połówkach zawiodły
mnie do śniadaniowego stołu. Mój mąż, jak rzadko, szykował już śniadanie i
rzucił się na mnie z życzeniami. Mój syn przybiegł kilka minut później z piękną
torebką z napisem Pandora, bo dostałam wczoraj od moich panów śliczną
bransoletkę tej marki. Było wesoło, hucznie ale i pośpiesznie bo wybieraliśmy
się na cały dzień do Monako i do Nicei.
W samochodzie, zwiedzając, objadując i znów zwiedzając
miałam wiele czasu na przemyślenia.
Pytanie
pierwsze i zasadnicze – o tożsamość.
Wyjechałam
do Francji mając 18 lat. Dziś mam 43. I licząc mój dwuletni powrót do Polski w
sumie większość mojego życia przeżyłam we Francji. Czy z tego powodu jestem
bardziej Francuzką niż Polką? Oto jest pytanie! Czy długość życia w jednym
miejscu determinuje naszą tożsamość i do jakiego stopnia? Odpowiedź, gdy o mnie
chodzi jest oczywista. Nie, nie determinuje. Czy należałoby więc, idąc za
ciosem, pokłonić się teorii “ wszystko rozgrywa się przed 6-stym rokiem życia”?
Bo to co determinuje nas najsliniej, według niektórych, i na resztę życia bierze
swój początek we wczesnym dzieciństwie. W tym wypadku powinnam się czuć wciąż w
pełni Polką i tę polskość podkreślać i nią żyć, każdego dnia, od początku, z
mozołem lub w szczęściu. Tak jednak nie jest!
Gdy wziąć
pod uwagę długość życia w jednym miejscu, kręgu kulturowym jako determinantę
tego KIM jestem, kim powinnam być czy kim się czuć… byłabym Francuzką, wykorzeniającą
powoli polskie elementy i wtapiającą się we francuski pejzaż. Tak jednak
również nie jest!
Bo w pracy,
wśród przyjaciół, uczniów, rodziny męża jestem wciąż trochę tą Inną, tą Obcą.
Nie taką dokładnie jak my, tutaj, tubylcy. Więcej ja tę inność swoją lubię
czasem podkreślić, na niej zagrać.
Nie jestem
więc ani jednym ani drugim. Bo chyba zupełnie co innego jest dla mnie
ważniejsze, najważniejsze. Dawno pozbyłam się statusu emigrantki, dawno
pozbyłam się pretensji do reprezentowania jednej narodowości czy kultury. Nienawidzę
Patriotyzmów, wszelkiej maści jak i wszystkich “izmów”. Głupoty narodów, grup i
ludzi, która rodzi nieszczęścia. I choć wzrusza mnie “Lulajże Jezuniu” to i wzrusza
mnie “Marsyljanka” czy łzy Baracka Obamy. Czy mogę to nazwać ludzkim
uniwersalizmem? Czy pozbyłam się przypisanej mi przy urodzeniu tożsamości?
Nie. Raczej
ją otworzyłam, na wielość i na różność. I to lubię.
Pytanie
drugie i równie zasadnicze – jeśli jestem za połową, przed, czy w połowie to co zrobię
z tym co zostało?
Pytania
pomocnicze: Co lubię najbardziej? W co wierzę? Czego pragnę?
Najbardziej
lubię: moją rodzinę: męża i syna ( choć ponarzekam sobie czasami); pisać,
uczyć; moich uczniów, gotować… jednym słowem przykładam ogromną wagę i te dwie
rzeczy są dla mnie najważniejsze: Rozwój Intelektualny i Duchowy.
I temu jest
moje życie podporządkowane. Nie, nie jestem przeciwniczką materii, nie mówię,
że trzeba mieć gdzieś swój dom, swoje meble, ubrania czy ogródek… ale są to dla
mnie sprawy drugorzędne. Bo ważniejsze jest BYC niż mieć, ważniejsze są
podróże, które nas i intelektualnie i duchowo rozwijają, ważniejsze są
spotkania i rozmowy z ludźmi niż kolejne zakupy w meblowym czy w Ikei, kolejny
remont czy oszczędzanie na zaś…Lubię ładne miejsca, piękne przedmioty, smaczne
jedzenie, ale lubię je nie dla posiadania a poprzez to co pozwalają mi przeżyć,
doznać i poznać. Bo liczy się życie, bycie razem czy osobno, to co nas
kształtuje, tworzy a nie to co zapełnia materialnie świat wokół nas no chyba,
że jest to piękno twórców. Wiem, że ta moja postawa jest taka “niedzisiejsza”,
taka “ pod prąd” a może i taka “głupia” i “naiwna”? Ale skoro została najwyżej
połowa to nie przejmuję się ocenami innych.
I to jest
ta moja dojrzałość, której nie miałam w wieku 30-stu lat… Gubiłam się i miotałam
bo ktoś tak czy tak mnie oceniał, tego
czy tego chciał… oh jak sobie przypomnę te historie z teściami na przykład…
praca czy macierzyństwo ( a raczej w jakim zakresie jedno i drugie!), te moją
zależność od słuchania “dobrych rad”… Nie, nie jestem innym człowiekiem. Jestem
tylko kobietą lekko poprawioną bo chyba dojrzalszą, która zamierza wykorzystać
tę swoją całą czy niecałą połówkę na to co naprawdę kocha, w co wierzy i na NIC
INNEGO, bo czasu zostało zbyt mało.
Odsuwam się
więc od osób i spraw, które mi ten czas w sposób negatywny zabierają. Od
jakiegoś czasu już urywam złe relacje, nie jadę do teściów na święta jak nie
chcę, nie jestem miła dla męża gdy nie chcę, nie rozmawiam z ludzmi, którzy nie
mają nic pięknego do powiedzenia tylko wstrzykują w nas toksyny, negatywne
emocje, własne frustracje i złość. Kiedyś słuchałam, kontynuowałam te
znajomości bo więzy rodzinne, bo są albo byli starsi bo tak trzeba… zamiast
jednego policzka nadstawić dwa…
Wczoraj
skończyłam 43 lata… wiem czego chcę…
Wszystkiego naj, naj moja rówieśniczko.
OdpowiedzUsuńCzytam Cię od dawna ale to mój pierwszy komentarz ,lubię Twojego bloga mamy bardzo wiele wspólnego mój syn też uwielbia muzykę wybiera się na Akademię Muzyczną Gratuluję" zdrowego" podejścia do życia szkoda ,że i Tobie i mnie zajęło tyle lat zrozumienie tego co ważne ,ale to się chyba nazywa mądrością życiową, świetnie się czuję w swoich 43 latach i z tego co "widzę "TY także jeszcze raz wszystkiego dobrego w dniu urodzin i tak po polsku 100 lat!pozdrawiam serdecznie Ania z Rybnika
Dziekuje Aniu! I serdecznie pozdrawiam. Owszem chyba To ta zyciowa madrosc choc pewnie kazdyy pojmuje Ja po swojemu, inaczej. Zycze rowniez wszystkiego najlepszego a szczegolnie tego pozytywnego uczucia w sobie, ze robie To Co lubie i jestem na swoim miejscu.
UsuńWzruszający wpis! Obyś z każdym dniem coraz mocniej lubiła siebie i nie liczyła dni, tylko gromadziła piękne chwile!
OdpowiedzUsuńIle nam czasu zostało, tego nie wie nikt, ważne, żeby przeżyć go po swojemu - Lech Janerka powiedział, że ważne jest, by żyć i umrzeć na swoich zasadach.
A co do tożsamości - myślę, że każdy z nas ma ich kilka, bo różne środowiska nas kształtowały i każda tożsamość na pewnym etapie życia była ważna. Ja lubię to przekraczanie kontekstu kulturowego, bo tak jak piszesz - daje to o wiele większe możliwości.
Twoj komentarz sprawil, ze odczytalam ponownie Moj wpis, he, he.... Nic bym w nim dzisiaj nie zmienila. Jest wazny I prawdziwy. I dziele twoje umilowanie do przekraczania kontekstu kulturowego!
Usuń