Pod ołowianym niebem i w kroplach deszczu wyruszyliśmy
dzisiaj na popołudniowe zwiedzanie dwóch średniowiecznych miejscowości. Rzadko
na wybrzeżu lazurowym pada, ale czasem pada i to październik i listopad są
najmokrzejszymi miesiącami. W końcu tutaj mamy ponad 300 dni słońca rocznie !
La Garde Freinet to malutkie miasteczko położone wśród lasów
kasztanowych, ale tej odmiany kasztanów, która nadaje się do jedzenia czyli châtaigne.
I traf chciał, że właśnie trwają dni zbioru i degustacji kasztanów. Całe
miasteczko w straganach choć jego najważniejszym punktem był punkt pieczenia
kasztanów w wielkich czarnych blachach… Kupiliśmy i my gazetowy rożek gorącego
przysmaku !
A dobra wszelkiego było we Freinet sporo : róże,
ceramika, sery, kiełbasy, konfitury, miody, oliwy z oliwek… nakupiliśmy wiele
smakołyków. W tym lokalny nugat z pistacjami i z migdałami… mniam !
Po zakupach ruszyliśmy do Grimaud. Miasteczko ślimak, na skale
wybudowane było od X wieku punktem obronnym.
Średniowieczny zamek rodziny Cassa
zbudowany w XI wieku straszy dziś ruinami. Ale jakże urocze są to ruiny wśród,
których rosną oliwki i opuncje ! Z niego widok rozciąga się na całą zatokę
Saint Tropez… i na dachy miasteczka Grimaud, w którym wielu turystów i
pielgrzymów przyciąga stary, XI-wieczny i romański kościół Świętego Michała. Jest
tuaj też dom Templariuszy z XV wieku i kilka zabytkowych kapliczek. Zamkowa
cukiernia proponuje lokalne specjalnosci jak słone tarty z zielem wszelkim i
tary cytrynowe. Menton jest wszakże
niedaleko…
Jutro w nim będziemy jak i na skale w Monako i znów w Nicei…
Och jak dawno nie jadłam już pieczonych kasztanów! Może w tym roku będą na Jarmarku Bożonarodzeniowym. Piękne domy i widoki też!
OdpowiedzUsuńLubie pieczone kasztany ale tylko w tym seZonie I najlepiej na ulicy, gdy zimno.
OdpowiedzUsuń