To byl dzien galernikow! Calkiem powaznie! Bo widoki zapierajace dech w piersiach, ale slynna, sklasyfikowana przez UNESCO droga SS163 - jako najpiekniejsza na swiecie wzdluz wybrzeza okazal sie byc katorga. Pokonalismy wyjezdzajac z pod Salerno 46 kilometrow w 2,5 godziny!
Nie, korkow nie bylo!
To jakim cudem zapytacie? Cudem waskosci. Na tej drodze bowiem kursuja samochode osobowe, ciezarowki i autobusy - tych jest najwiecej. Tyle, ze dwa autobusy, jeden na przeciwko drugiego minac sie nie moge bo albo skaly albo przepasc wiec stoja, czaruja, cuduja, az w koncu po centymetrze jakis wyminie drugiego by za 2-3 kilometry spotkac nastepna zawalidroge. A my za nimi, miedzy nimi... no jak sie da!!!
Dojezdzajac tam bylismy zreszta swiadkami zderzenia w samym Salerno, na autostradzie samochodu Masserati - nowiutki byl z nowiutkim Mercedesem. Bardzo sie obu panom, Wlochom, spieszylo i roztrzaskali dwa auta. Zreszta na temat jazdy po wloskich drogach mozna by na nowo Kodeks ruchu drogowego napisac. Mijanie na pojedynczej ciaglej i na podwojnej ciaglej - to tylko banaly spotykane co kilkaset metrow. Nawet Carabinieri czyli tamtejsza zandarmeria na to nie reaguje. Interweniuja w ciezszych przypadkach.
Droga 163 wiec... poezja pieknosci; urwisk skalnych, miasteczek, morza z jachtami ale tez pozarow, jest ich tam wiele i na zdjeciach mych je czasami widac, jak na tym pierwszym.
Jechalismy nia dzielnie az na sam cypel prawie czyli do miasteczka Positano. To tutaj widzialam najdrozszy parking w swoim zyciu 7 euro za 1 godzine czyli ponad 30 zlotych. Zreszta zobaczcie jak cudownie wygladal. Samochody upchniete jeden za drugim i potem jakos to ci fachowcy z parkingu wyciagaja... ten twoj z 10-tego rzedu i 4-tej kolumny. Jak? Nie wiem... Oczywiscie z gory juz zastrzegaja sobie " brak odpowiedzialnosci za wszelkie szkody i uszkodenia". Po prostu!
Positano bylo wypelnione turystami i to tak wypelnione a byl to dzien 16 sierpnia, ze NIC nie bylo widac oprocz tego tlumu przed nami i za nami. Szlo sie kolumnami. Najwiecej tutaj przyjezdza Wlochow i im to zupelnie nie przeszkadza.
Idziemy na tyle szybko na ile sie da... W kosciele lokalnym, barkowym - Santa Maria Assunata, znajdujemy chwile ciszy i wytchnienia.
Plaze strasza iloscia parasoli ale jedna z nich, glowna publiczna jest w miare pusta.
Decydujemy sie za rada naszych ksiazkowych przewodnikow na obiad w Buca di Bacco, restauracji z 1916 roku. Widok mamy piekny i jedzenie jest tutaj wysmienite. Ja biore rybe z salata i z kapusta, Antek jak zwykle paste z miesem i ragu a Steph te kulki czyli nadziewany mozarella ryz.
Uciekamy szybko z Positano. Dojezdzamy do pierwszej republiki wloskiej czyli do Amalfi,zaloznej w IX wieku, ale nie udaje nam sie znalezc miejsca do zaparkowania. Wjezdzamy wiec w gore do Ravello!
I to jest strzal w dziesiatke! Cudowne miasteczko, ze slynnym letnim festiwalem muzyki powaznej przyciagajacym najlepszych muzykow swiata. Taka perelka schowana wsrod gor. Tutaj tez oczywiscie sa turysci ale jest ich znacznie mniej bo plazowiczow brak. Uf!
Kosztujemy lodow lokalnych czyli cytrynowego sorbetu bo drzewa cytrynowe i pomaranczowe to chluba tego regionu. Kupuje lokalne Limoncello i delektuje sie widokami.
CDN - gdyz wybrzeze amalfitanskie zwiedzilismy 2 razy... od strony ladu, wspomniana droga i od strony morza... i ta druga wersja bla o niebo przyjemniejsza!
Kosciol w Positano
W i z restauracji Buca di Bacco
Slynny parking...
Positano z drogi 163
Dojazd do Amalfi
Blogi spokoj Ravello...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz