Dotarlismy wczoraj do domu po 11-sto godzinnej podrozy. Cali, ale nie zdrowi. Niepokoj dotyczy Antka. Tuz przed wylotem do Polski pokazal mi na swojej szyi lekko powiekszone wezly chlonne przed uchem i za uchem. Wczoraj z malych kulek zrobily sie kule takie po 4 centymetry. Dzisiaj wciaz to powiekszenie sie utrzymuje i jutro jak tylko wstane dzwonie do lekarza.
Zaczely go bolec okolice gardla wczoraj pod koniec podrozy... i dzisiaj przed chwila znow choc rano rzekomo nic go nie bolalo. A tak poza tym jest w formie, nie ma goraczki, nie czuje sie slabo ani szczegolnie zmeczony.
Nie wiem czy to byl przypadek, ale 28 grudnia, jak bylam w Polsce okolo godziny 10 rano zadzwonila moja lekarka z zyczeniami i tak zapytac sie czy wszystko w porzadku. Zdziwilo mnie to nieco bo odebralam w biegu, wychodzac z hotelu, na parkingu i wspomnialam jej o tych wezlach z pewnym lekcewazeniem. Nie przypuszczalam, ze tak sie powieksza. Nie zapytalam nawet czy ona od jutra pracuje. Ale jakiegos lekarza znajde na pewno.
Tak wiec niepokoj... zleca nam pewnie badania krwi beda szukac przyczyny a ta sytuacja do przyjemnych nie nalezy.
Od niemowlectwa i astmy niemowlecej Antek nigdy na nic nie chorowal, nawet kataru nie mial na tyle powaznego by do szkoly nie isc. Wiec nie bylam przygotowana...
Mysle sobie, ze to moze od tych farb, ktorymi dom mi malowali 5 i 6 grudnia? Moze tam jest cos nie tak? A moze to jakas wewnetrzna infekcja blizej nie znana?
Jednym slowem szampana dzis do obiadu wypilismy, ale bez szampanskiej radosci... Poza tym i u nas szaro choc od jutra w koncu bedzie SLONCE! 9 dni bez promyka... wczoraj ukazal sie na chwile kolo Swiecka na jakies 2 minuty i wszyscy w trojke wykrzyknelismy z taka radoscia, ze ludzie w autobusie z nami jadacy z lekka sie zdziwli. To byl spontaniczny, radosny i nagly KRZYK... nikt sie nie spodziewal, ze taka "mielocz" a tyle znaczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz