Byłam wczoraj z dużą grupa uczniów z naszego liceum w Paryżu. Wyruszyliśmy o 6 rano by przez cały dzień zwiedzać trzecia dzielnice Paryża czyli Marais i centrum pamięci czyli memoriał Shoah.
Z powodu blokady autobusów miejskich kilkoro uczniów nie mogło dojechać na dworzec. W nieco więc uszczuplonym składzie ruszyliśmy do Paryża. Podzielimy nasza grupę na pół i z pomocą przewodnika poznawaliśmy bolesna historie Francji i jej populacji żydowskiej.
Dla mnie te miejsca są dość dobrze znane ale nasi uczniowie niezbyt często bywają w Paryżu i praktycznie nie znają miasta. Dla nich więc to zawsze spore odkrycie i dużo wrażeń.
Ja osobiście pomimo tego, ze znam te miejsca wzruszają mnie one jednak za każdym razem, gdy je odwiedzam, gdy czytam listy nazwisk deportowanych, gdy wczytuje się w stare listy czy patrzę na plomien gwiazdy Dawida w krypcie memoriału - nie można tutaj fotografować.
Na murze memoriału są tablice z nazwiskami Sprawiedliwych wśród narodów świata i ta lista tez budzi emocje.
Jednak lzy same płyną gdy spojrzymy na te posrebrzana tablice z parku Joseph'a Migneret, nauczyciela, który uratował wiele dzieci żydowskich... na niej widnieją imiona i nazwiska deportowanych z ulicy Rosier maluszków. Najmłodszy miał 27 dni. Żadne z nich nie wróciło.
Dla moich uczniów to jedna z najważniejszych lekcji historii.
Wczoraj nawet dyskutowałam z moja koleżanką, nasza bibliotekarka, ze takie lekcje, wyjazdowe, angażujące ich psychicznie, intelektualnie, fizycznie i finansowe są dużo ważniejsze i efektywniejsze niż te, które przeprowadzamy w klasie.
Wyjatkowy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz