W piątkowy wieczór byliśmy na meczu pół finałowym w
Primrose, w Bordeaux. Primrose to najstarszy w mieście klub tenisowy, trochę
taki « ą i ę » jak by go moja mama nazwała, do którego uczęszczamy
kilka razy w tygodniu. A wszystko to za sprawą Antosia i mojego męża też.
Antosia dlatego, że znakomicie gra i od września został przyjęty to tzw :
école de compétition czyli szkoły zawodników, będzie się szkolił, 20 godzin
treningu tygodniowo dla 8 letniego dziecka. Nie wiem czy da radę i czy mu się
to nie znudzi ? Zobaczymy w przyszłym roku…
I za sprawą mojego męża, który nakłonił swoją firmę, Konica
Minolta, do zasponsorowania klubu… teraz urządza tam koktajle dla klientów i
kolacje oraz uzyskał kartę klubu dla całej naszej rodziny. Co jest i pożyteczne
i korzystne.
W zeszłym tygodniu trwał cały tydzień turniej Primrose, na
który zjechało się trochę sław, jak Gaël Monfils – na zdjęciu, 7-dmy w
klasyfikacji światowej… na 10 dni przed Rolland Garros… to wyczyn. Mieliśmy
więc wejściówki na mecze, na sponsoryzującą trybunę a raczej krzesełka. Mój mąż
był tam codziennie z Antkiem ja tylko w piątek. i muszę przyznać, że bardzo mi
się podobało. Nawet nie wiedziałam jak bardzo wciągają mnie mecze tenisowe, jak
je lubię ! Teraz marzy mi
się Roland Garros ale niestety nie w tym roku.
Kiedyś
byliśmy na Fed Cup w Limoges
i też byliśmy zachwyceni…
Podoba mi
się historia i elegancja tego sportu, reguły gry, zachowanie zawodników i publiczności,
strategia gry… Czego nie mogę napisać o futbolu… raz byliśmy na meczu, w Rennes , w Listopadzie
2012 roku I nigdy więcej… brrr… Choć podobno w Polsce na Euro było super, z
relacji mojego brata, który dwa mecze zaliczył i choć futbolu nie lubi mecze mu
się podobały i w Warszawie, i w Poznaniu. Są jednak sporty, które przyciągają
mnie bardziej w tym tennis, golf, pływanie i lekka atletyka.
Tak więc na
wakacje letnie w Polsce będę szukała kortów dla Antka bo teraz musi codziennie
grać…
Martin Alund, Argentyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz