W ubiegłym tygodniu moja kochana Eliza, Polka, laborantka, która pracuje ze mną w gimnazjum, przyniosła mi 2 książki. Jedną Danuty Wałęsy, drugą Małgorzaty Tusk. Obecnie pochłaniam w szybkim tempie tę drugą. Dziś jednak chciałabym napisać kilka słów o tej pierwszej.
I dzień, który wybrałam na tę garść refleksji nie jest oczywiście przypadkowy ! 13 grudnia… pamiętna data i dla mnie, niespełna 8-letniej dziewczynki, z lekka przerażonej sunącą od strony lasu, czyli Mielna w kierunku naszego osiedla i Koszalina, kolumną czołgów !
Tak czołgi jeździły po ulicach mojego peerelowskiego dzieciństwa. Pamiętam, jakby to było wczoraj, twarz generała w telewizyjnym odbiorniku. Pamiętam siędzącą na kuchennym stołku mamę, na kolanach miała rozłożoną kuchenną ściereczkę i ocierała nią płynące po twarzy łzy. Tata był bardzo zdenerwowany, zresztą kilka godzin później zwinęli go jacyś nieznani nam ludzie.
Te obrazy mam wciąż przed oczami choć tyle lat minęło…
Trudno pominąć opis tego dnia w książce pani prezydentowej, to wyczuwalne w słowach napięcie, jakiś taki cichy dramat jednej z polskich rodzin.
Książka pani Wałęsy na początku nieco mnie zaskoczyła i to negatywnie : językiem, doborem słów… przez jakieś pierwsze 50 stron przebijałam się z trudem bo nieco mi to przeszkadzało. Jednakże treść, niesamowicie ciekawa treść, dokonała reszty. Nie mogłam się oderwać… co wieczór pochłaniałam po 150 stron.
Odczytałam ją na dwa sposoby, dwa główne nurty : ten polityczny, związany z karierą męża, pełnionymi funkcjami i historią najnowszą Polski i ten rodzinno-kobiecy, ciepły, troskliwy, momentami dramatyczny i trochę psychoanalityczny. Ten pierwszy znam bardzo dobrze, niemalże na pamięć, chronologię wydarzeń, nazwiska aktorów, i zwycięską puentę. Ten drugi dotknął mnie osobiście, jako kobietę, jako matkę i jako Polkę.
To portret zwykłej-niezwykłej kobiety, właściwie takiej « matki Polki », która w każdej, nawet strasznej sytuacji, zaciska zęby i idzie do przodu, prowadzi dom, chodzi na wywiadówki, gotuje zupę, trzepie dywan.
Jej postawa mnie zafascynowała. Podziwiałam i podziwiam nadal jej odwagę, samozaparcie i umiejętność bycia sobą w warunkach specyficznych, niecodziennych. Żona przy mężu ? I tak i nie. Kobieta niezależna i tak i nie. Z pewnością kobieta mająca swój system wartości i zgodnie z nim postępująca. Tacy ludzie i w tamtych, koszmarnych czasach i dzisiaj należą do rzadkości. Zawsze jednak wzbudzają mój podziw i ogromny szacunek.
I to właśnie czuję po przeczytaniu książki pani prezydentowej.
To samo odczuwam też powoli czytając książkę pani Tusk. Ludzie godni, wierni jakże dalecy od oportunistów i sprzedawczyków wszelkiej milicyjno, zomowsko, “pezperowskiej” maści.
Jakże trudno dzisiaj o takich ludzi też… choć zagrożeń jakby mniej, murów w naszej przestrzeni też mniej a jednak… oportunistów jakby przybyło, ludzi trzepoczących jak chorągiewki na wietrze, gdyż opierających swój system wartości na konsumpcji jako głównym wyznaczniku ich zachowań przybywa w ilościach hurtowych…
Dobrze, że są takie książki i tacy ludzie jak pani Wałęsa czy Tusk i setki innych. To oni zmieniają oblicze tego świata, jak dokonał tego czy współdokonał Lech Wałęsa.
Jestem i jemu i jego żonie ogromnie wdzięczna ( innym też) za to, że mogłam zdawać maturę już w wolnej Polsce…, że moi bliscy nie muszą żyć w tym “zacofaniu” jak to zgrabnie ujęła autorka made in PRL.
13 grudnia dzisiaj to wspomnienie tamtych dni ale też… urodziny mojej przyjaciółki Cécile… radosne święto, pięknej kobiety i osoby…
Cóż, moja rodzina, a raczej ojciec, bo mama dawno już nie żyła, stał po drugiej stronie barykady. Wierzył w ideały i 13 grudnia był dla niego osobista tragedią.
OdpowiedzUsuńPRL nie był biały, ale to dzięki niemu mogłam skończyć studia. Mojej młodszej siostrze się nie udało, bo rodziny na jej studia nie było już stać.
Świat nie jest czarno-biały...
PRL -owi było jak dla,nie bardzo daleko do białości. Bo reżim polityczny oparty na kłamstwie jako podstawowym elemencie prowadzonej polityki oraz na pozbawieniu obywateli wolnosci nie wzbudza w moich oczach zadnego uznania. Z pewnoscia jednak mozna doszukać sie jakis pozytywnych elementów i w tamtych czasach... Dla mnie to wysoki poziom kultury muzycznej i dostęp do niej.
OdpowiedzUsuń