Moja ukochana dokumentalistka z biblioteki w liceum wynalazla gdzies mi te ksiazke... Przeczytalam ja w dwa moze trzy wieczory w tym tygodniu... To dokument, swiadectwo, inkarnacja migracji w osobie malego, 10-cio letniego afganskiego chlopca.
Enaiat nie zna swojej daty urodzenia, nie posiada zadnych dokumentow, gdy matka wywozi go z Afganistanu by pozostawic go samego w Pakistanie. Enaiat jest hazar i to jego jedyne "przestepstwo"... urodzic sie w nieodpowiedniej rodzinie, w niedopowiednim regionie i czasie.
Cale 5 lat zajmie mu dotarcie do Wloch... na szlaku Pakistan, Iran, Turcja, Grecja i masa ludzi na tej drodze, dziesiatki trupow, tony ludzkiej nienawisci i pazernosci ale tez tony ludzkiej dobroci.
Ciezko czyta sie takie swiadectwo... bo momentami jego slowa sa nie do zniesienia, bo uderzaja w nasza pewnosc, slusznosc i racje, bo rozbijaja w drobny mak nasze schematy myslowe, przekonania i wierzenia.
Z jeszcze wieksza sila chcemy, jako rodzina, zaangazowac sie w pomoc migrantom... to jest ta mysl, ktora pozostaje i ktora nalezy przelozyc na czestsze czyny.
Ksiazka jest bestsellerem, zostala przetlumaczona na 27 jezykow... pewnie znajdzie sie i po polsku, rosyjsku czy angielsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz