Polski tytul "Smierc jest moim rzemioslem".
To zbeletryzowana historia szefa obozu Auschiwtz-Birkenau, Rudolfa Hoess. Jest to jednak ksiazka historyczna, gdyz oparta na wywiadach, ktore amerykanski psycholog Gilbert przeprowadzil z nim podczas procesu w Nurymberdze.
Ksiazka ta jest "niesamowita" jak napisalam w tytule pod wieloma wzgledami.
Po pierwsze styl narracji: zimny, suchy, urzedniczy jezyk i to niezaleznie od tego czy Hoess pilnuje gazowania Zydow czy prosi kolege o nocleg czy atakuje na terenie Turcji podczas Pierwszej wojny swiatowej. Ten jezyk wspolgra z charakterem glownego bohatera, ktory zdaje sie nie odczuwac zadnych emocji. Calego jego zycie od dzicinstwa do ostatecznego, warszawskiego procesu jest jednym rytmem. Rozkaz - wykonanie.
Nie umknie wam na pewno fakt, ze dziecinstwo Hoess pelne upokorzen i chlodu pozwoliloby dzisiejszym psychiatrom czy psychologm przewidziec czy zarysowac dorosle zycie Rudolfa. W tym dziecinstwie bowiem juz wszystko jest: ojciec integrysta, katolik chce by syn poszedl " na ksiedza", matka i siostry sa tak przezroczyste, ze prawie nie istnieja... nie maja zdania, nie maja gestow, nie maja zachowan.
Od razu pomyslalam o prymowanym w Cannes filmie "Ruban blanc", ktory dokladnie opowiada dziecinstwo malych Niemcow w tym okresie.
Rudolf slucha, wypelnia, sam nie mysli.
Kategoryczny imperatyf.
Ksiazka jest straszna, przerazajaca. Strony o budowaniu krematoriow i uleglosci wzgledem Himmlera przyprawiaja o dreszcze, mdlosci towarzysza lekurze o zyciu rodzinnym Hoess, ktory wiedzie je jakby rownolegle w willi w Auschwitz z zona i dziecmi.
Teza Merle jest polemiczna ale odpowiada tezie Hanny Arendt o Adolfie Eichmanie... banalne zlo, zlo gupoty, zlo braku wlasnego zdania, zlo braku myslenia.
Jakze go duzo wokol nas i dzisiaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz