Bylismy wczoraj wieczorem w jednej z naszych ulubionych wloskich knajpek czyli u Peppone. To bardzo oblegane miejsce. Nie ma tutaj rezerwacji wiec kolejka chetnych caly wieczor stoi i czeka na mozliwosc zjedzenia wyjatkowej pizzy czy pasty. Wyjatkowej bo zrobionej tylko z wloskich skladnikow. Nasi przyjaciele Claudia i Eric juz stali w koeljce gdy o 19 h dotarlismy na Cours Clemenceau.
Na poczatek wypilismy biale Proseco w ramach aperitiwu, dalej butelke czerwonego wina z Puglia, ktora panowie wybrali w restauracyjnej piwniczce. Zjedlismy pizze i desery. gadalismy jak najeci a potem spacerowalismypo bardzo juz wieczornym Bordeaux. Antek zachwycony bo dostal kolejny prezent od Erica i rozmawial z nim z dobre poltorej godziny TYLKO o HISTORII a moj syn to uwielbia. Bylo milo, sympatycznie i pasjonujaco. Spac poszlismy bardzo pozno.
Wsrod poruszonych wczoraj tematow nie zabraklo i wakacyjnych...
My jak zwykle o tej porze jestesmy srednio zdeycdowani choc od dzisiejszego poranka sprawy sie nieco precyzuja i od wczorajszego popoludnia tez.
Po pierwsze odwiedzi nas tutaj moja chrzestna wiec bardzo sie cieszymy... data do ustalenia!
Po drugie z tym samym co co roku budzetem czyli okolo 3500 euros ruszamy z planami omijajac antkowe tournée, na ktore moj syn w tym roku nie jedzie.
Pomyslem numer jeden byla Ziemia Swieta na 15 dni...
Pomyslem numer 2 byly kraje baltyckie na 15 dni...
Pomyslem numer 3 byla Kreta na 15 dni...
Pomyslem, ktory pojawil sie dzisiaj i narazie dominuje sa Cesarskie miasta Maroko na 15 dni...
W Ziemii Swietej od tygodnia zamieszki i ofiary plus napieta sytuacja z Iranem...
Kraje baltyckie nie mamy lotu jak sie okazuje bezposredniego z Bordeaux... nie chce mi sie kombinowac...
Kreta wypada bardzo drogo...
Maroko kusi!!!! Kusi zapachami, smakami, odmienna kultura, riadami... parkami palmowymi... chyba nas skusi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz