Wpisałam wczoraj w google « livres et lecteurs » czyli
książki i czytelnicy... Ukazala sie cała masa stron, głównie z prasy, poświęcona jest tej
tematyce. I tak czytając te wiadomości wybiórczo zaczęłam sobie przypominać
słowa moich wydawców czy to tutaj we Francji czy w Polsce : « poziom sprzedaży
nie świadczy o jakości książki » ; « nie wiadomo tak właściwie co się
spodoba » ; « najważniejsze by nie było zbyt intelektualnie, bardziej
publicystycznie pani Agnieszko » ; « w Polsce schodzi tylko literatura kobieca i
to z happy end’em » itd, itd…
Uderzyły mnie dwa różne podejścia. To pierwsze-francuskie mówiło o dojrzałym
rynku, o jego fazach rocznych, o świadomym i wysokim poziomie czytelnictwa około
75% Francuzów czyta minimu jedną książkę rocznie a jedna czwarta czyta ich
przynajmniej 10. To drugie – polskie, mówię o Prószyńskim ,twierdziło, że nie ma
rocznych faz sprzedaży, że najlepiej sprzedają się pozycje lekkie, kobiece i że
około 56% POlaków nie czyta ani jednej książki w roku… bo są drogie, bo ludzie
nie lubią czytać, nakłady są małe około 4 tysięcy sztuk na beletrystykę…
Czytając wczoraj kilka artykułów trafiłam na List Otwarty adresowany do
Ministra Kultury pana Bogdana Zdrojewskiego, styczeń 2013 rok i podpisany przez
wielkie polskie nazwiska jak Zygmunt Bauman czy Olga Tokarczuk… a w nim appel o
promocję i o środki na polską kulturę w tym na biblioteki, których jest w naszym
kraju ponad 30 tysięcy… czyli z tych 4 tysięcy wydanych egzemplarzy do bibliotek
nie trafia nawet jeden egzemplarz…
Otworzyłam też raport BN… a w nim grafik 54% Polaków czyta w ciągu miesiąca
teksty dłuższe niż 3 strony formatu A4.
Kim są ci czytający i ci nie czytający :
Te 44% czytających to ludzie z wykształceniem wyższym, mieszkańcy wielkich
miast, mIodzież 15-19 lat – muszą choćby w szkole czytać, uczniowie więc i
studenci, specjaliści, przedsiębiorcy i ludzie dobrze sytuowani ale…
zdziwienie... strona niżej 25% z wyższym wykształceniem nie przeczytało ani
jednej książki też… w tym 50% pracowników administracji państwowej – ironizując
wiadomo dlaczego tak trudno coś w urzędzie załatwić ?
Pod względem czytelnictwa Polska jak piszą autorzy listu do ministra jest w
ogonie Europy, ale nie jest tam sama, są też Belgowie, Grecy, Portugalczycy i
większa część mieszkańców Europy centralnej… z wyjątkiem Czechów ! Tutaj ukłon
do Zawszeani bo ona sporo o Czechach pisała…
Z własnego doświadczenia z pracy ze studentami i z młodzieżą licealną we
Francji … Czytają sporo, szczególnie studenci i licealiści w dobrych szkołach,
dobrych czytaj najczęściej katolickich i prywatnych choć też dobrych
publicznych. W szkołach usytuowanych w dzielnicach ZEP ( zone d’éducation
prioritaire) zazwyczaj nie czytają i trudno ich zmusić nawet do kilku stron
lektury… przykład idzie z domu, ale… Ale nawet w takich klasach znajdzie się
zawsze 1-2 osoby, które są ponad przeciętną, są często lepsze (
intelektualnie) niż dzieci z tzw: dobrych szkół, chcą czytać, chcą się rozwijać…
i w pracy w takich placówkach te dzieci właśnie sprawiają, że mi, czyli
nauczycielowi się chce! Chce i to bardzo!
Ja sobie zycia bez ksiazek nie wyobrazam... mam ich tysiace w domu i w
garazu... czytam srednio jedna dziennie... gdy codzi o literature lekka choc nad
ostatnia powiescia spedzilam tydzien, wiec roznie to bywa... ale srednio czytam
okolo 200 do 250 pozycji rocznie, czesc tych lektur zwiazana jest z moja praca,
musze je czytac, inne sa przyjemnoscia czysta, wieczorna, rozkoszowaniem sie
slowem i emocjami. Czytam tez prase codziennie roznojezyczna, w tym polska,
czytam magazyny i naukowe miesieczniki... a do bibliotek miejskich chodzimy z
Antosiem 1 raz w tygodniu do czasu jego niemowlectwa, to dosc rozpowszechnione
we Francji.
ja podobnie jak Ty- mnóstwo książek, także naukowych, prasa codzienna w internecie a weekendowa i magazyny drukowana. Cała trójka moich dzieci chodzi ze mną do biblioteki miejskiej, poza tym Nela chodzi też do biblioteki szkolnej. Jak się mieszczę w statystykach?- mam wykształcenie wyższe, 30 lat, ale mieszkam w średniej wielkości mieście- 300 tys. mieszkańców.
OdpowiedzUsuńale znam ludzi którzy wchodza do naszego salonu i biorą głęboki oddech komentując że mamy tyle książek...podczas gdy w salonie mam podręczną bibliotekę z ulubionymi książkami a biblioteka właściwa jest w gabinecie :)
Nie mieścisz sie.... Ja tez sie nie mieszcze bo statystyki to tylko średnia, obrazek ogólny a wiadomo, ze jak sie dobrze mu przyjrzeć to kolorów na nim znacznie wiecej.
UsuńPamietam z dzieciństwa książki taty czy dziadka i moje koleżanki, które przychodziły sie bawić i zdziwione liczyły książki w biblioteczce.... Na półkach i poleczkach.... Ale znam tez ludzi u których książek masa ale nic z nich nie czytają, maja na pokaz bo ładnie wyglądają, uważają rodzine w pewnej grupie społecznej.... Tyle, ze jest tylko okładka a nie ma treści w środku bo nie czytają....
Jeszcze kilka lat temu dzieci czytywały lektury szkolne- specjalnie wybierałam ciekawe i zajmujące. Teraz nawet przeczytanie lektury jest już rzadkością.
OdpowiedzUsuńTrudno mi w to uwierzyć Ruda, naprawdę bo przecież te dzieci nie sa tak bardzo rożne od nas.... I książka jak świat światem stanowiła przygodę.... A może ja zbyt naiwna jestem?
OdpowiedzUsuń