piątek, 15 marca 2013

O czytelnictwie

Wpisałam wczoraj w google « livres et lecteurs » czyli książki i czytelnicy... Ukazala sie cała masa stron, głównie z prasy, poświęcona jest tej tematyce. I tak czytając te wiadomości wybiórczo zaczęłam sobie przypominać słowa moich wydawców czy to tutaj we Francji czy w Polsce : « poziom sprzedaży nie świadczy o jakości książki » ; « nie wiadomo tak właściwie co się spodoba » ; « najważniejsze by nie było zbyt intelektualnie, bardziej publicystycznie pani Agnieszko » ; « w Polsce schodzi tylko literatura kobieca i to z happy end’em » itd, itd…



Uderzyły mnie dwa różne podejścia. To pierwsze-francuskie mówiło o dojrzałym rynku, o jego fazach rocznych, o świadomym i wysokim poziomie czytelnictwa około 75% Francuzów czyta minimu jedną książkę rocznie a jedna czwarta czyta ich przynajmniej 10. To drugie – polskie, mówię o Prószyńskim ,twierdziło, że nie ma rocznych faz sprzedaży, że najlepiej sprzedają się pozycje lekkie, kobiece i że około 56% POlaków nie czyta ani jednej książki w roku… bo są drogie, bo ludzie nie lubią czytać, nakłady są małe około 4 tysięcy sztuk na beletrystykę…







Czytając wczoraj kilka artykułów trafiłam na List Otwarty adresowany do Ministra Kultury pana Bogdana Zdrojewskiego, styczeń 2013 rok i podpisany przez wielkie polskie nazwiska jak Zygmunt Bauman czy Olga Tokarczuk… a w nim appel o promocję i o środki na polską kulturę w tym na biblioteki, których jest w naszym kraju ponad 30 tysięcy… czyli z tych 4 tysięcy wydanych egzemplarzy do bibliotek nie trafia nawet jeden egzemplarz…



Otworzyłam też raport BN… a w nim grafik 54% Polaków czyta w ciągu miesiąca teksty dłuższe niż 3 strony formatu A4.







Kim są ci czytający i ci nie czytający :



Te 44% czytających to ludzie z wykształceniem wyższym, mieszkańcy wielkich miast, mIodzież 15-19 lat – muszą choćby w szkole czytać, uczniowie więc i studenci, specjaliści, przedsiębiorcy i ludzie dobrze sytuowani ale… zdziwienie... strona niżej 25% z wyższym wykształceniem nie przeczytało ani jednej książki też… w tym 50% pracowników administracji państwowej – ironizując wiadomo dlaczego tak trudno coś w urzędzie załatwić ?







Pod względem czytelnictwa Polska jak piszą autorzy listu do ministra jest w ogonie Europy, ale nie jest tam sama, są też Belgowie, Grecy, Portugalczycy i większa część mieszkańców Europy centralnej… z wyjątkiem Czechów ! Tutaj ukłon do Zawszeani bo ona sporo o Czechach pisała…







Z własnego doświadczenia z pracy ze studentami i z młodzieżą licealną we Francji … Czytają sporo, szczególnie studenci i licealiści w dobrych szkołach, dobrych czytaj najczęściej katolickich i prywatnych choć też dobrych publicznych. W szkołach usytuowanych w dzielnicach ZEP ( zone d’éducation prioritaire) zazwyczaj nie czytają i trudno ich zmusić nawet do kilku stron lektury… przykład idzie z domu, ale… Ale nawet w takich klasach znajdzie się zawsze 1-2 osoby, które są ponad przeciętną, są często lepsze ( intelektualnie) niż dzieci z tzw: dobrych szkół, chcą czytać, chcą się rozwijać… i w pracy w takich placówkach te dzieci właśnie sprawiają, że mi, czyli nauczycielowi się chce! Chce i to bardzo!



Ja sobie zycia bez ksiazek nie wyobrazam... mam ich tysiace w domu i w garazu... czytam srednio jedna dziennie... gdy codzi o literature lekka choc nad ostatnia powiescia spedzilam tydzien, wiec roznie to bywa... ale srednio czytam okolo 200 do 250 pozycji rocznie, czesc tych lektur zwiazana jest z moja praca, musze je czytac, inne sa przyjemnoscia czysta, wieczorna, rozkoszowaniem sie slowem i emocjami. Czytam tez prase codziennie roznojezyczna, w tym polska, czytam magazyny i naukowe miesieczniki... a do bibliotek miejskich chodzimy z Antosiem 1 raz w tygodniu do czasu jego niemowlectwa, to dosc rozpowszechnione we Francji.

4 komentarze:

  1. ja podobnie jak Ty- mnóstwo książek, także naukowych, prasa codzienna w internecie a weekendowa i magazyny drukowana. Cała trójka moich dzieci chodzi ze mną do biblioteki miejskiej, poza tym Nela chodzi też do biblioteki szkolnej. Jak się mieszczę w statystykach?- mam wykształcenie wyższe, 30 lat, ale mieszkam w średniej wielkości mieście- 300 tys. mieszkańców.
    ale znam ludzi którzy wchodza do naszego salonu i biorą głęboki oddech komentując że mamy tyle książek...podczas gdy w salonie mam podręczną bibliotekę z ulubionymi książkami a biblioteka właściwa jest w gabinecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mieścisz sie.... Ja tez sie nie mieszcze bo statystyki to tylko średnia, obrazek ogólny a wiadomo, ze jak sie dobrze mu przyjrzeć to kolorów na nim znacznie wiecej.
      Pamietam z dzieciństwa książki taty czy dziadka i moje koleżanki, które przychodziły sie bawić i zdziwione liczyły książki w biblioteczce.... Na półkach i poleczkach.... Ale znam tez ludzi u których książek masa ale nic z nich nie czytają, maja na pokaz bo ładnie wyglądają, uważają rodzine w pewnej grupie społecznej.... Tyle, ze jest tylko okładka a nie ma treści w środku bo nie czytają....

      Usuń
  2. Jeszcze kilka lat temu dzieci czytywały lektury szkolne- specjalnie wybierałam ciekawe i zajmujące. Teraz nawet przeczytanie lektury jest już rzadkością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno mi w to uwierzyć Ruda, naprawdę bo przecież te dzieci nie sa tak bardzo rożne od nas.... I książka jak świat światem stanowiła przygodę.... A może ja zbyt naiwna jestem?

    OdpowiedzUsuń