Wczoraj minęło 23 lata jak od nas odeszła, w sile wieku bo miała
zaledwie 63 lata. Pamiętam jak
dziś ten zimny poranek 6 marca 1990, telefon od dziadka, łzy i a później ?
Później to
już tylko jedna wielka czarna przepaść. Była moim wzorem… z dziadkiem Henrykiem
tworzyli parę i dom, do którego gotowa byłam wracać w każdej minucie, sekundzie,
w każdym dniu.
Ta mała
dziewczynka na dziadkowych kolanach to ja, a na maminych kolanach mój brat w
1976 roku. Teresa urodziła się 7 czerwca 1927 roku w Wilnie, w mieszczańskiej
rodzinie. Jej rodzice Bronisława i Adam pochodzili również z mieszczańskich
rodzin. Siostry Bronisławy nosiły dośc dziwne jak na dzisiejsze czasy imiona:
Tekla, Julia, Salomea i Wiktoria. Ojciec i jego bracia walczyli w Pierwszym
Pułku Piechoty Legionów. Babcia Teresa miała jedynego starszego brata Czesława,
który zmarł, w młodym wieku, w Wilnie na tyfus. Rodzina babci miała duży,
wielopiętrowy dom na ulicy Połockiej… z tego domu został już tylko parter
dzisiaj i mieści się tam schronisko młodzieżowe.
Teresa
otrzymała część edukacji w rodzinnym domu, gdy wybierała się na studia wybuchła
wojna… część więc z tych studiów handlowych, jak o nich mówiła skończyła
zaocznie po wojnie. Pamiętam jej zdjęcie z młodzieńczych lat z dużym bo i grubym
i długim jasnym warkoczem. Była piękną kobietą choć jako babcia była już nieco
przy kości.
Jako mała
dziewczynka byłam zawsze zafascynowana jej elegancją. Wszystkie ubrania szyła
sobie u krawcowej na miarę… sukienek miała całą trzydrzwiową szafę, u gory w
pudłach całe kolekcje kapeluszy a w szczególności turbanów – nie wiem co to za
moda na turbany była. Muszę u taty poprosić kilka zdjęć w tych jej strojach.
Buty zajmowały osobną szafę w tym moje ulubione pozłacane brokatem szpilki,
którymi równo waliłam w parkiet całymi bożymi dniami będąc u dziadków na
wakacjach! Babcia pozwalała mi w tej kwesti praktycznie na wszystko… oprócz
zachowywania się jak chłopak! Czyli chodzenie po płotach i latania po podwórku...
były mi zakazane. Ubrana w sukieneczki w kwiatuszki – też mi je zamawiała –
kilka – u krawcowej – przechadzałam się po ogrodzie. Towarzyszyłam jej na
wszytskich babskich herbatkach i podwieczorkach, codziennie też byłyśmy w
kościele.
Chodziłam z
nią nawet do fryzjerki i kosmetyczki, na manicure i pedicure, na jakieś
maseczki, które jak jej kładli na twarz rodziły moje łzy bo wciąż bałam się, że
wyrządzają jej krzywdę! Babcia Teresa… uwielbiała układać kwiaty w tym ikebany
zawsze w domu były bukiety w każdym pomieszczeniu… uwielbiała wyszywać,
przyjmować gości choć gotować nie umiała!!! Nic a nic… gotował dziadek i czasem
ktoś zatrudniony jak było jakieś większe przyjęcie.
Była
członkiem ZSL przez cały okres komunistyczny, członkiem Rady Powiatowej i Funduszu
Budowy Szkół, Chóru kościelnego i dziesiątek innych ugrupowań. Pracowała jako
asystenka pilskiego wojewody – kilku ich było w jej karierze… nigdy nie było
jej w domu bo poruszała góry i lodowce by coś załatwić, a to komuś miejsce w
przedszkolu, a to pracę… Nikt się nawet nie zdziwił, że w dniu jej pogrzebu 8
marca 1990 był pełen kościół, 6 autobusów z różnych miast Polski z delegacjami,
nie wiem ile samochodów…Był tłum, chorągwie, i jakieś przemowy, których nie
pamiętam…
23 lata i wciąż
mi jej brakuje, tak bardzo, tak mocno…
Babciu
Kocham Cię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz