Dziś odebrałam mojego synka z wakacji u teściów. Zadowolony,
że był i że wraca i my zadowoleni, że ma piękną minę! Odpoczął, pobrykał na
bretońskiej wsi. Teraz w drugim tygodniu będzie miał treningi a ja będę robić
za kierowcę taksówki, ale już taka mam uroda.
Tymczasem zapowiedzi o nadchodzącym ochłodzeniu omijam
szerokim łukiem… bo dziś było 18°C
i słońce przez cała drogę aż do Luçon ! Marzenie… kwiatów wszędzie jest
tyle, żonkili, magnoli, stokrotek, hiacyntów i te drzewa obsypane kwieciem przy
drodze, na parkingach, w miasteczkach. Żyć się chce, śpiewać się chce i
dziękować po raz kolejny za dar przeżywania tego piękna po raz kolejny !
Na
wszystkich moich domowych oknach kwitną hiacynty… Antoś wszedł do salonu i
mówi, ale piękne kwiaty mamo – to o anemonach… trzymam kciuki by i na nie, nie
miał alergii. Bo z tym różnie bywa.
Wczoraj
byliśmy w luksusowej restauracji, zdjęcia i opis zamieszczę jutro… do dziś mam
w buzi smaki, w oczach kolory a w nozdrzach zapachy… uwielbiam takie
kulinarno-kulturalne przeżycia, nie na darmo francuska gastronomia jest
dziedzictwem ludzkości uznanym przez UNESCO… to wielkie bogactwo I wielka
szansa móc z tego korzystać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz