Europejskie Dni dziedzictwa kulturowego, które obchodziliśmy
w ubiegły week-end… od kuchni.
A było to tak…
Zostaliśmy już kilka tygodni temu zaproszeni przez naszych
przyjaciół : Klaudię i Eric’a na całą niedzielę do ich zamku w Dordogne, 4
kilometry od jednego z najpiękniejszych miasteczek we Francji – Monpazier. To
tutaj pomiędzy panem na zamku w Biron a tym w Monpazier, przodkowie Eric’a
wybudowali swój zamek – Saint Germain już w XII wieku. Do dzisiejszego dnia
poprzez różne rodzinne koneksje i gałęzie posiadłość nieco ( nieco o ziemie
różne uszczuplona) jest własnością jego rodziny w tym samego Eric’a.
Eric jest
nauczycielem tych samych przedmiotów co ja a z wykształcenia historykiem.
Jeden z tomow Encyklopedi Diderot z 1756 roku... z kolekcji zamkowej.
Mój syn
uwielbia z nim przebywać, kupować zabytkowe szable i rozgrywać ołowianymi
żołnierzykami bitwy napoleońskie. Ubiegła niedziela należała więc do nich.
Zajechaliśmy
rano do zamku, gdyż od 10h posiadłość otworzono i co godzinę przyjmowano
turystów na dziedzińcu, w bibliotece i na salonach.
Antoni mój
wspomagał jak mógł przewodnika odpowiadając na pytania, otwierając drzwi i
przyjmując coraz to liczniejszych gości. Ja z Klaudią wartowałam przed zamkiem,
informując turystów co i jak, donosząc co jakiś czas lemoniady dla spragnionych
przewodników bo oni nie próżnowali! Co godzinę po 15-20 osób…
na wewnetrznym dziedzincu
W zamku był
też wuj Eric’a starszy pan z Paryża ze swoją małżonką ale oni jak na głównych
właścicieli przystało z gawiedzią się nie zadawali tylko z wybrańcami
konwersowali.
Strasznie
to francuskie…
Około 16 ja
już padałam na twarz a przewodnicy dalej i dalej opowiadali i oprowadzali. Antek był starsznie dumy I stwierdził, że może
przewodnikiem zostanie bo już tenisistą chwilowo mu się odwidziało… ale co
najważniejsze.. zamek kupić trzeba!
Gdyby
jednak został wielkim tenisistą, co mu wytłumaczyliśmy jasno, zakup zamku
takiego małego jak Saint-Germain nie byłby problemem… za to z pensji
przewodnika? Hm…
Fascynacje,
fascynacje. Wiedza Antka wprawia mnie czasem w lekkie osłupienie. Wiedzę Eric’a
podziwiam od dawna.
Dziś mamy chóry. Antek swój, ja swój. Antek
zresztą jest na wyjeździe klasowym cały dzień w wakacyjnym mieście Mauriac’a w
Saint Symphorien. Mają fajny program? Za tydzień znów wyjeżdżają tym razem na
lekcję historii, do zamku w Roquataillade… całodniową lekcję. Podoba mi się to,
że w antkowej szkole uczą się też wyjeżdżając, na żywo, w naturze a nie tylko z
podręcznika.
Tanecznym krokiem przed XV wiecznym kominkiem w jednym z salonow.
I na koniec ciekawostka: 12 milionów Francuzów
zwiedziło jakiś historyczny obiekt w ubiegły week-end czyli mniej więcej 1 na 5…
wśród moich uczniów – 176 sztuk… 3, słownie troje dzieci zwiedziło coś z
rodzicami… reszta siedziała przed TV albo komputerem albo?... nie wiem… ręce
opadają jednak, mi do samej ziemii…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz