poniedziałek, 1 maja 2017

Wujek Edzio. Lekcja miłości ?


Edzio



Zadzwonił wczoraj wieczorem, koło godziny 18… i może nie był to przypadek po mojej wczorajeszej refleksji ?

Zabrzęczał cicho mój tablet na biurku a ja akurat na komputerze poprawiałam redakcję mojego tekstu. Odpowiedziałam od razu. Zawsze mi się oczy śmieją jak wujek Edward dzwoni. A ostatnio to on dzwoni częściej do mnie niż ja do niego. Zazwyczaj dzwoni w niedzielę na Facetime.

 

28 lipca wujek Ed skończy 87 lat. Mieszka w prowincji Manitoba, w miasteczku Brandon, na południu Kanady. Jest synem polskich emigrantów, przybyłych tutaj na samym początku XX wieku: Genowefa i Mikołaj do Kanady, przez Atlantyk, dotarli. Edward urodził się już tutaj, w Nepawie.

 

W 1950 roku, w maju ożenił się z moja ciocią Marylą, córką siostry mojego dziadka, która przybyła tutaj z mężem z Wołynia, kilka lat później. Piękna to była para, która dzisiaj spogląda na nas z czarno-białych zdjęć. Maryli już nie ma. Ed został sam.

 

Nadal mieszka w domu, w którym już jako emeryci zamieszkali z ciocią, kilkanaście lat przed jej śmiercią. Sam robi sobie zakupy, sam sprząta, sam jeździ samochodem, sam gości przyjmuje, sam działa w swojej parafii, gdzie dwa razy w tygodniu rozdaje ubogim posiłki i ubrania. Bo wujek Ed to taki kochany wujek, z dobrej katolickiej, polskiej rodziny. Choć nigdy w Polsce nie mieszkał i odwiedził Polskę dwa razy, po polsku mówi dość dobrze.

 

Nasza wczorajsza rozmowa, jak zawsze przepełniona była śmiechem. Bo Ed to taki typ… rzadko się skarży albo prawie wcale. Wczoraj dzielił się ze mną radosną nowiną – narodziny 14-stej prawnuczki Michael’i. Razem wnuków i prawnuków Ed ma 31 sztuk… do tego         6-cioro własnych dzieci plus ich żony i mężowie razem 43 bliskie osoby.

 

Z dumą mnie wczoraj informował, że on na każde ich urodziny kartki wysyła, każdemu, nawet bobasom… ma wszystko zapisane i pamięta. Każdego dnia wnuczki i wnukowie (lokalni) oraz ich żony i mężowie go odwiedzają. Nie ma takiego dnia w tygodniu by Ed był cały dzień w domu sam. Przjeżdżają, mówią do niego “dziadzi” i tulą się.

Co jakiś czas robią razem pierogi… wtedy Ed dzwoni do mnie i mówi 236 pierogów my zrobili dzisiaj!  - zaciąga trochę jak kresowiak.

Jego lodówka jest obklejona zdjęciami dzieci, wnuków i prawnuków, każdy kalendarz w domu to dzieło jakiegoś wnuka. Na lodówce są też zdjęcia Antosia mojego choć on wnukiem nie jest…
 







Ostatnia nasza wizyta u niego, latem minie 3 lata, do dziś, we wspomnieniach, jest ona cudownym momentem.

I tak się zastanawiam czy znów nie pojedziemy? Latem chyba nie wyrobię się, ale za rok, jeśli Ed będzie jeszcze żył, a wierzę, że będzie… to dlaczego nie? Choć Antek będzie przez 3 tygodnie w Chinach więc trzeba będzie się zorganizować.

 

Te zdjęcia ilustrują chyba najlepiej relację jaką Antek ma ze swoim wujkiem, który choć z bardzo daleka wciąż mi kibicuje we wszystkim… przez Facetime…
Wiesz co wujku? Kochamy Cie!



4 komentarze:

  1. I ja kocham takich Ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No wzruszyłam się. ..pięknie mieć takie osoby w rodzinie. Zdrowia dla Wujka życzę.

    OdpowiedzUsuń