Zadzwonił wczoraj wieczorem, koło godziny 18… i może nie był
to przypadek po mojej wczorajeszej refleksji ?
Zabrzęczał cicho mój tablet na biurku a ja akurat na
komputerze poprawiałam redakcję mojego tekstu. Odpowiedziałam od razu. Zawsze
mi się oczy śmieją jak wujek Edward dzwoni. A ostatnio to on dzwoni częściej do mnie niż ja do niego. Zazwyczaj
dzwoni w niedzielę na Facetime.
28 lipca
wujek Ed skończy 87 lat. Mieszka w prowincji Manitoba ,
w miasteczku Brandon ,
na południu Kanady. Jest synem polskich emigrantów, przybyłych tutaj na samym
początku XX wieku: Genowefa i Mikołaj do
Kanady, przez Atlantyk, dotarli. Edward urodził się już tutaj, w Nepawie.
W 1950
roku, w maju ożenił się z moja ciocią Marylą, córką siostry mojego dziadka,
która przybyła tutaj z mężem z Wołynia, kilka lat później. Piękna to była para,
która dzisiaj spogląda na nas z czarno-białych zdjęć. Maryli już nie ma. Ed
został sam.
Nadal
mieszka w domu, w którym już jako emeryci zamieszkali z ciocią, kilkanaście lat
przed jej śmiercią. Sam robi sobie zakupy, sam sprząta, sam jeździ samochodem,
sam gości przyjmuje, sam działa w swojej parafii, gdzie dwa razy w tygodniu
rozdaje ubogim posiłki i ubrania. Bo wujek Ed to taki kochany wujek, z dobrej
katolickiej, polskiej rodziny. Choć nigdy w Polsce nie mieszkał i odwiedził
Polskę dwa razy, po polsku mówi dość dobrze.
Nasza
wczorajsza rozmowa, jak zawsze przepełniona była śmiechem. Bo Ed to taki typ…
rzadko się skarży albo prawie wcale. Wczoraj dzielił się ze mną radosną nowiną –
narodziny 14-stej prawnuczki Michael’i. Razem wnuków i prawnuków Ed ma 31 sztuk…
do tego 6-cioro własnych dzieci
plus ich żony i mężowie razem 43 bliskie osoby.
Z dumą mnie
wczoraj informował, że on na każde ich urodziny kartki wysyła, każdemu, nawet
bobasom… ma wszystko zapisane i pamięta. Każdego dnia wnuczki i wnukowie
(lokalni) oraz ich żony i mężowie go odwiedzają. Nie ma takiego dnia w tygodniu
by Ed był cały dzień w domu sam. Przjeżdżają, mówią do niego “dziadzi” i tulą się.
Co jakiś
czas robią razem pierogi… wtedy Ed dzwoni do mnie i mówi 236 pierogów my
zrobili dzisiaj! - zaciąga trochę jak
kresowiak.
Jego
lodówka jest obklejona zdjęciami dzieci, wnuków i prawnuków, każdy kalendarz w
domu to dzieło jakiegoś wnuka. Na lodówce są też zdjęcia Antosia mojego choć on
wnukiem nie jest…
Ostatnia
nasza wizyta u niego, latem minie 3 lata, do dziś, we wspomnieniach, jest ona
cudownym momentem.
I tak się
zastanawiam czy znów nie pojedziemy? Latem chyba nie wyrobię się, ale za rok,
jeśli Ed będzie jeszcze żył, a wierzę, że będzie… to dlaczego nie? Choć Antek
będzie przez 3 tygodnie w Chinach więc trzeba będzie się zorganizować.
Te zdjęcia
ilustrują chyba najlepiej relację jaką Antek ma ze swoim wujkiem, który choć z
bardzo daleka wciąż mi kibicuje we wszystkim… przez Facetime…
Wiesz co wujku? Kochamy Cie!
I ja kocham takich Ludzi :)
OdpowiedzUsuńJa tez.
UsuńNo wzruszyłam się. ..pięknie mieć takie osoby w rodzinie. Zdrowia dla Wujka życzę.
OdpowiedzUsuńJa rowniez to doceniam. Z kim mam przyjemnosc ?
Usuń