Czyli "Pasozyt" koreanskiego realizatora Bong Joon-ho. Kilka dni temu film ten nagrodzono Palma w Cannes.
Nie przypominam sobie bym widziala cos podobnego go tego filmu w calej mej egzystencji. To bylo prawdziwie i bardzo wzbogacajace odkrycie.
Pasozyt, w liczbie pojedynczej, odwoluje sie tutaj do pewnej calosci, pewnego konceptu. I jest niezwykle trudnym okreslenie kto tak naprawde w owym filmie jest tym pasozytem? Czy ta biedna rodzina zyjaca w suterenie z karaluchami, czy ci bogacze zamieszukjacy wille slynnego architekta? czy moze caly uklad spoleczno-polityczny Korei Poludniowej, ktory nie dostrzega?
Ta walka moze byc odczytana w sposob horyzontalny jak i wertykalny... suterena - wlasciwie to dwie sutereny, willa, pietra... jak i obcowanie na tej samej horyzontalnej plaszczyznie.
To niezwykla i troche "szalona" jak na moj europejski gust socjalna krytyka naszej epoki.
Biede rozpoznaja sie po... zapachu i ten zapach jest w filmie wszechobecny - moze w tym tkwi geniusz jego realizatora?
Koncowka filmu jest zupelnie nie-narracyjna... zaskakuje, wciska w fotel...
Pozostaje uczucie smutku zwiazane z pewna lektura determinizmu spolecznego... obecnego w naszych egzystencjach niezaleznie od kraju zamieszkania. Zupelnie banalne: "biedny nigdy nie zrozumie bogatego ani bogaty biednego i ich wspolzycie jest po prostu spolecznie, kulturowo niemozliwe"... Nawet wokol mnie przykladow nie brakuje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz