To historia Kouamé, 14 letniego chlopca... i jego 2 letniej wedrowki przez Afryke do Tuluzy.
To ciezka lektura... wypelniona smiercia, chciwoscia, rasizmem, nienawiscia. Nie da sie przejsc obok tej pozycji obojetnie, nie da sie zapomniec, nie da sie krzyczec "precz z emigrantami" no chyba, ze zamiast mozgu i serca ma sie juz tylko pojemniki z lodem...
Narracja jest brzydka, nie literacka, nie poetycka... ale to dobry wybor bo akurat nie piekno slowa tutaj gra pierwszoplanowa role a fakty, suche fakty.
Niby wiemy o tym... o statkach, niewolnictwie w Libii, ogromnych pieniadzach zwiazanych z handlem ludzmi czy to w Algerii czy w Maroko czy w Ghanie... ale chyba wiemy tak jakbysmy nie chcieli wiedziec, jakbysmy zamiatali pod dywan...
Hm... nigdy juz nie spojrze na migrantow w ten sam sposob, nigdy juz nie rusze z pomoca w ten sam sposob...
czas na zmiany...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz