niedziela, 26 lipca 2020

Wakacje...

😍😍😍Pelen relaks. Kapiele w oceanie. Poranne bieganie po plazy, joga. Zdrowy sen. I super dieta z ogromna iloscia ryb i owocow morza, warzyw! I pisanie kolejnej ksiazki tez!

sobota, 25 lipca 2020

Ocean i pieszczoty wiatru.

Wczoraj pierwsza kapiel w oceanie! Szalenstwo z Antkiem🙌🙌🙌. Poczuc wiatr na skorze, piasek na stopach, sile fal... Jest cudnie. Topnieje powoli, odpuszczam. Zapominam o problemach. I tak przez 3 tygodnie... Slodkie lenistwo...

środa, 22 lipca 2020

Zapisalam sie do biblioteki... lektury na wyjazd wakacyjny. Antek negatywny.



Wybralam sie wczoraj do biblioteki miejskiej w Rennes. najwieksza bo ta az 6-cio piętrowa znajduje sie przy placu Champs Libres. Czekala mnie tutaj mila niespodzianka. Po pierwsze 3 miesiące bezpłatne, po drugie taka fajna torba z materiału w prezencie do noszenia książek, po trzecie jako nauczyciel mam spore zniżki na wszystko: wystawy, centrum naukowe, konferencje i na sam abonament biblioteczny tez. 

Biblioteka jest spora i ma spore zasoby. Tytulow prasowych jest mnóstwo i w wielu językach. Narazie korzystam z lektur łatwych i przyjemnych, ale nie ogłupiających - jak je nazywam czyli magazyny o zdrowiu, o medytacjach, o jodze czy bardzo juz intelektualny ale moj ulubiony "Esprit" tym razem numer o populizmach. 
Z ksiazek wzięłam 3 obszerne pozycje: "Budzenie zmysłów" Kabat-Zinn czyli cudowna rzecz autora medytacji mindfulness!!! Esej Dano o rożnych domach roznych pisarzy... az mi ślinka cieknie na sama myśl, chyba o tej pozycji zacznę czytanie! i powieść Lynch "Grace". 
Z filmow jedna pozycja, ostatni sezon przesmiesznego francuskiego serialu "Fais pas ci fais pas ça" to dla calej rodziny na ataki śmiechu na kanapie! 
Zaopatrzylam sie na 3 tygodnie wyjazdy nad ocean do rezydencji teściów chow wlasciwie rodzinnej bo kazdy ma klucze. 

Z ulga donoszę, ze Antek negatywny!


niedziela, 19 lipca 2020

Niedziela w ogrodzie teściów... i kolejne dwie ksiazki przeczytane.


Cala niedziele spędziliśmy w ogrodzie moich teściów. Pięknym ogrodzie. Caly dzien lenistwa... oprócz obierania fasolki szparagowej. Od 10 rano do 19... lektury, jedzonko, podlewanie kwiatków... Hm czuje sie wypoczęta. 







poniedziałek, 13 lipca 2020

Obiad na 10 osob. 50 lecie slubu moich teściów.




Bylismy wczoraj popołudniu i na kolacji u moich teściów. Przyjechał moj szwagier, szwagierka i dzieciaki... i dowiedzieliśmy sie dosc przypadkowo, ze 11 lipca teściowie moi mieli 50 rocznice slubu. Szkoda troche ze święta nie bylo z tej okazji, ale ja o tym nie wiedziałam. Dowiedziałam sie 12... 

Tymczasem dzisiaj w moim nowym mieszkaniu byl obiad na 10 osob dla teściów i szwagrowstwa z dziecmi. Bylo super! Dzieciaki sa cudne! Spędziliśmy fajny dzien choc zagotowałam sie sporo, ale wszystkim smakowało! 

I dostalam taka piekna, ogromna begonie w wielkim koszu! Podziwiam! 

niedziela, 12 lipca 2020

"Cien Stalina" czyli "Obywatel Jones" - najnowszy film Agnieszki Holland.


Bylam wczoraj z moim synem w kinie popołudniowa pora. Od kilku tygodni juz chcieliśmy zobaczyc najnowszy obraz Agnieszki Holland poświęcony walijskiemu dziennikarzowi Garteh'owi Jones. Francuski tytuł filmu to "Cien Stalina" w wersji polskiej to "Obywatel Jones". 
Od razu zastanawia mnie ta roznica? 

Film pokazuje historie ukrainskiego glodu zaplanowanego przez pierwszego sekretarza partii ZSRR czyli Jozef Stalina w latach 1930. 
Tytułowy Garteh Jones po swoim pierwszym dziennikarskim sukcesie czyli wywiadzie z Hitlerem liczy na mozliwosc wywiadu ze Stalinem. Dzieki swojej uporczywości i pomimo faktycznego zwolnienia z pracy dostaje sie do Moskwy, do hotelu Metropol. 

Wyjściowym pytaniem tego młodego dziennikarza jest: 
"Jak to możliwe by w 1933 roku przy światowym kryzysie ekonomicznym Stalin i jego kraj osiągał tak wielkie sukcesy ekonomiczne, takie postepy w rolnictwie i w  przemyśle?"

Od razu przyznam, ze to pytanie, ta troska Jones'a o to jak "on to robi"... wydala mi sie dosc niepojęta, abstrakcyjna, dziwna... ale coz my znamy historie XX wieku i pewnie przez ten pryzmat postawe Jones'a oceniamy i postrzegamy. 

Po niezbyt przyjemnych moskiewskich dniach, kilku kłamstwach, seksualnej i alkoholowej orgii u amerykańskiego dziennikarza i laureata Pulitzer'a Walter'a Duranty w samym sercu Moskwy, Jones'owi udaje sie wsiasc do pociągu w kierunku Ukrainy... tam uczyła kiedys angielskiego jego matka... - watek osobisty Jones'a dosc niezrozumiale wtłoczony w cala historie... 

Ukraina tego okresu jest wielkim cmentarzem. Glod zabija wszystko i wszystkich. Niektóre sceny sa przerażające. 
Jones'owi udaje sie wydostać z Ukrainy i zamiast kul czeka go wydalenie ze Związku sowieckiego z poleceniem nie mówienia nigdy i nikomu o tym co widział. 
Wysublimowana technika sowieckiej komunikacji ma w tym obrazie swoje miejsce. 

Malo kto wierzy Jones'owi... i w Anglii i w Walii i w Rosji... Uczciwy dziennikarz wykonujący swoja prace jest wyśmiewany... nawet przez walijskie dzieci. 

W przededniu swoich 30 urodzin, w Mongolii, Jones zostaje uprowadzony przez sowieckich szpiegów i zastrzelony. 

I wielka zasługa Agnieszki Holland jest przywołanie go do zycia, przypomnienie czym jest prawdziwe dziennikarstwo, czym jest prawdziwa postawa obywatelska. 

Film jest ciezki, to biopik, historyczna biografia... jak dla mnie dobry, bardzo dobry ale dla wiekszosci pewnie zbyt trudny i malo zrozumiały - co zreszta przypominają francuscy krytycy filmowi. 
Forma nie zawsze jest adekwatna - moim skromnym zdaniem ale gra aktorów jest znakomita. 




piątek, 10 lipca 2020

Sukces Antka!!!

Gimnazjum skończone z wynikiem całościowym 18,55 na 20!!!

Genialny wynik bo mam... genialnego syna!

podpisuje sie... dumna mama!!!!♥️♥️♥️♥️♥️

czwartek, 9 lipca 2020

Krotki wypad do Dinan. Bretania historycznie.


Widok na Dinan z murów obronnych. 

Wczoraj, popołudniowa pora i troche spontanicznie wskoczyliśmy w samochod i udaliśmy sie na kilkugodzinna wycieczke do Dinan. Miasteczko położne okolo 45 kilometrów na północ od Rennes zachwyca nas od dawna. Juz wielokrotnie tutaj bywaliśmy ale wciaz wracamy. Gdybyśmy szukali typowego średniowiecznego miasta to Dinan chyba najbardziej odpowiadalo by licznym jego kryteriom.

To ponad 1000 letnie miasto bylo pomostem laczacym drogi handlowe miedzy Rennes a Normandia. Tutaj odbywały sie słynne średniowieczne foires czyli targi, rzeka Rance laczyla ten region z Anglia i  dzisiejsza Belgia oraz Holandia. W miescie pomimo pożarów zachowało sie jeszcze bardzo wiele budynków i domowa mieszkalnych z XIV, XV i późniejszych wieków. Jest tez średniowieczny trybunał - Auditoire i merostwo czyli wieza, ktorej Anne de Bretagne Nadala tytuł Beffroi... jedyna taka zachowana w regionie poza ta z Fougères. 
Lato wyobrazic sobie tutaj Rzemieślnikow pracujacych w swoich warsztatach w wiekach średnich  i eksportujących swoje tkaniny i wyroby skórzane poza granice królestwa i księstwa a rolnicy uprawiają winnice i wysyłający beczki wina za kanal La Manche. Spacerując po Dinan mozna i w XXI wieku poczuć sie jak mieszkaniec średniowiecza. 

Miasto składa sie z gornej i z dolnej czesci. Na dole jest rzeka, i port. Na gorze kościoły, bazylika Zbawiciela z XII wieku oraz cala reszta zabudowy. Mozna tez przejść sie po zachowanym fragmencie murów obronnych oraz zwiedzić resztki starego zamku z XIV wieku z zachowana kaplica. W centrum znajduje sie tez słynna kiedys szkole franciszkanów, z gałęzi kartuzow. Do dzis gimnazjum i liceum. Jest tez gimnazjum, w ktorym uczy sie ojciec francuskiego literackiego romantyzmu czyli Chateaubriand.
Miejsce urzekające, cudne, piekne i świadczące o niezwykle historii Bretanii. 
Uwaga jednak na butiki i lokalne kawiarnie - nastawione na turystów. 







Stara wieza zegarowa czyli merostwo, pozniej beffroi, dzisiaj miejsce do wspinania sie i do podziwiania miasta. 


Dom zamożnej burżuazji z XV wieku, zamieszkany do dzisiaj. za tymi drzwiami kręte, kamienne schody wprowadzaja nas w inny wymiar czasowy. 



Szkola kartuzow

Dziedziniec szkoly kartuzow - chciałbym tutaj sie uczyc.







poniedziałek, 6 lipca 2020

Film "De Gaulle" znakomita biografia historyczna.


Po raz pierwszy od lutego... udalo nam sie pojsc do kina wczoraj popołudniowa pora. 
De Gaulle to znakomity obraz Gabriel'a le Bomin opowiadający wiosenne dni 1940 roku. W rolach głównych Lambert Wilson i Isabelle Carré kompletnie wcieleni w swoje role. Dramatyczne chwile dla Francji, dla Europy ale tez tak, zwyczajnie po ludzku dla rodziny De Gaulle. 

Film traci nieco sentymentalizmem, uczuciowością, ktora niektórym moze przeszkadzac. 
Oprocz wątku historycznego dosc wiernie oddanego, najbardziej wzruszył mnie watek emocjonalny... ogromna milosc generała i jego zony do ich córeczki Anny, urodzonej z zespolem Down'a. 

Ciesze sie, ze po wielu biografiach filmowych Churchilla, JKF, Nixona czy Thatcher Francuzi zrobili ( w koncu) biografie naszego bohatera narodowego, któremu tyle zawdzięczamy. 

Piekny, wzruszajacy, pouczający film. 

piątek, 3 lipca 2020

Dzien na wsi... czerwone porzeczki i maliny czyli luksusu we Francji!


Juz cale lata nie jadłam czerwonej porzeczki... Ale dzisiaj zdecydowaliśmy sie pojechać na wiec, do domu teściów i stamtąd do Ogrodu w Orgères czyli na farme, na ktorej mozna zbierać owoce i warzywa. 


I nazbieralismy malin , porzeczek, cukinia, baklazanow, pomidorków cherry, bocwiny, salaty... reszta dokupiliśmy ale co bylo od zebrania to zebraliśmy oprócz groszku, tylko troszkę groszku... We Francji maliny, porzeczki wszelkie, jagody nalezą do towarów luksusowych. Sprzedawane sa w pudełeczkach po 125 g i ich cena stratuje o 2 euros za pudełeczko z Maroka czy Hiszpanii a te lokalne... hm... na rynku Les lices maliny kosztuje 3,60 euros za 125 g czyli jakies 15 sztuk malinek. Zbierając te cuda natury poczułam sie jak mala dziewczynka. W dzieciństwie u dziadkow w Walczu zbieralo sie owoce i warzywa w ogrodzie, na dzialce, jagody w lesie. Przez te wszystkie lata zycia we Francji gdzies mi to zniknęło. Pierwsze lata w Bretanii, Paryz, Bordeaux... nigdy nie jeździło sie na farmę, nie zbieralo sie nic... ciesze sie bardzo! 

I tak pałaszuje, podziwiam! 
Ten dzien na wsi dobrze mi zrobil! Naładował mnie energia. 




środa, 1 lipca 2020

Pracuje nad nowa ksiazka...



Pracuje od ubiegłego roku juz... Najpierw powstały notatki w karnecie przywiezionym z domu Goethego z Frankfurtu, potem je dopracowywałam cale ubiegłe lato... a potem dopadł mnie nowy rok szkolny z 7 tygodniowym doświadczeniem w gimnazjum - poprawczaku, z samobójstwem kolegi, belfra, z problemami zdrowotnymi, z planem przeprowadzki do Rennes i z cala masa innych kłopotów. Potem byl covid 19, zamkniecie i dalsze problemy. Ostatnio byla przeprowadzka... i???

Mialo byc cudownie, o niebo lepiej, genialnie wrecz bo wedlug mojego meza wszystkie nasze problemy i cale zle pochodziło z miasta Bordeaux.
Wystarczyły dwa tygodnie by wyskoczyło mu przed oczy, ze jednak nie, nie wszystkie i ze nie wszystko co zle jest z Bordeaux a co wspaniale w Rennes... tutaj jest tak samo... leży albo siedzi caly dzien z ekranem, nic nie robi i jak twierdzi nie zamierza nawet...

W takich okolicznościach przyrody ja wróciłam do pisania. Niestety warunki tutaj mam zupelnie inne -  czytaj biurko i komputer stoja w salonie, dużym ale salonie a nie w moim biurze jakie mialam w domu w Bordeaux. Wrocilam wiec do moich pobudek o swicie - sporo mnie to kosztuje jak narazie - by miec kilka godzin spokoju i by moc pisac. Wstaje o 5 i pisze do 8 albo 8h20... zalezy o ktorej przyjdzie maz poprzeszkadzać.

W poniedzialek tak mnie wciagnelo... tak sie zachlysnelam... wczoraj podobnie, pisalam az do drzwi nie zadzwonili robotnicy od elektryki... a ja bylam w piżamie ha, ha... byla 9h30 ale nikt jeszcze nie wstal...

Dzis jednak bylo duzoooo gorzej... ponieważ rzekomo przeszkadzam mezowi tym wczesnym wstawaniem bo wychodze z lozka a jego to budzi to dzisiaj postanowił wstać ze mna... usiadł mi na kanapie w salonie, z ekranem oczywiscie i sapal... jakies 2-3 metry za moimi plecami.
Złośliwie mysle sobie, ze to zrobil specjalnie by mi przeszkodzić sie skupic... a ja wlozylam korki do uszu i pisalam... pisalam od 5 do godziny 8...
o godzinie 8 nie wytrzymał i zaczął strzelać talerzami i szklankami bo byl bardzooo głodny...

teraz znow spi...

Ja jednak jestem wciągnięta moja historia, chce ja napisac, chce ja przekazać, zbyt duzo sie we mnie dzieje by tego nie przelać, nie wysłowić.
Nie wiem w jakich warunkach tego dokonam i kiedy ale narazie sie nie poddaje. Wstaje i pisze.

takie te moje historie sa...