środa, 1 lipca 2020

Pracuje nad nowa ksiazka...



Pracuje od ubiegłego roku juz... Najpierw powstały notatki w karnecie przywiezionym z domu Goethego z Frankfurtu, potem je dopracowywałam cale ubiegłe lato... a potem dopadł mnie nowy rok szkolny z 7 tygodniowym doświadczeniem w gimnazjum - poprawczaku, z samobójstwem kolegi, belfra, z problemami zdrowotnymi, z planem przeprowadzki do Rennes i z cala masa innych kłopotów. Potem byl covid 19, zamkniecie i dalsze problemy. Ostatnio byla przeprowadzka... i???

Mialo byc cudownie, o niebo lepiej, genialnie wrecz bo wedlug mojego meza wszystkie nasze problemy i cale zle pochodziło z miasta Bordeaux.
Wystarczyły dwa tygodnie by wyskoczyło mu przed oczy, ze jednak nie, nie wszystkie i ze nie wszystko co zle jest z Bordeaux a co wspaniale w Rennes... tutaj jest tak samo... leży albo siedzi caly dzien z ekranem, nic nie robi i jak twierdzi nie zamierza nawet...

W takich okolicznościach przyrody ja wróciłam do pisania. Niestety warunki tutaj mam zupelnie inne -  czytaj biurko i komputer stoja w salonie, dużym ale salonie a nie w moim biurze jakie mialam w domu w Bordeaux. Wrocilam wiec do moich pobudek o swicie - sporo mnie to kosztuje jak narazie - by miec kilka godzin spokoju i by moc pisac. Wstaje o 5 i pisze do 8 albo 8h20... zalezy o ktorej przyjdzie maz poprzeszkadzać.

W poniedzialek tak mnie wciagnelo... tak sie zachlysnelam... wczoraj podobnie, pisalam az do drzwi nie zadzwonili robotnicy od elektryki... a ja bylam w piżamie ha, ha... byla 9h30 ale nikt jeszcze nie wstal...

Dzis jednak bylo duzoooo gorzej... ponieważ rzekomo przeszkadzam mezowi tym wczesnym wstawaniem bo wychodze z lozka a jego to budzi to dzisiaj postanowił wstać ze mna... usiadł mi na kanapie w salonie, z ekranem oczywiscie i sapal... jakies 2-3 metry za moimi plecami.
Złośliwie mysle sobie, ze to zrobil specjalnie by mi przeszkodzić sie skupic... a ja wlozylam korki do uszu i pisalam... pisalam od 5 do godziny 8...
o godzinie 8 nie wytrzymał i zaczął strzelać talerzami i szklankami bo byl bardzooo głodny...

teraz znow spi...

Ja jednak jestem wciągnięta moja historia, chce ja napisac, chce ja przekazać, zbyt duzo sie we mnie dzieje by tego nie przelać, nie wysłowić.
Nie wiem w jakich warunkach tego dokonam i kiedy ale narazie sie nie poddaje. Wstaje i pisze.

takie te moje historie sa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz