Po pierwsze dlatego, że robi się ciepło, w niedzielę ma być 27°C w Bordeaux ! Słońce
w końcu się pokazało na dłużej. Statki pasażerskie znów zawitają do miasta, na
Garonnę. A po drugie szykujemy się… od 1 maja mój mąż ma urlop na całe 10 dni a
ja dwa tygodnie wakacji szkolnych.
Stéph pyta « gdzie chce jechać »… właściwie
wszystko mi jedno, co prawda marzy mi się Club Med z bardzo prozaicznego
powodu, że nic tam robić nie trzeba, ale to minimum 3500 euro na nas trzech na
tydzień ! Za drogo. Nie chcę tyle wydawać. Natomiast wiem, że chcę słońca
dużo, ciepła, morza, basenu, spa, serwisu i bardzo dobrych warunków. Jestem tak
zmęczona, że tylko o tym marzę. Żadna Wenecja i inne zwiedzanie na dzień
dzisiejszy mnie nie intersują. Antek chce koniecznie zwiedzić Barcelone bo się
o Gaudim naczytał… Może więc gdzieś tam, blisko, na wybrzeżu. Ciekawa jest też
Portugalia, nie za daleko, dość tanio i cieplej jak u nas… Ostateczna decyzja
jeszcze nie podjęta, ale z pewnością jak zwykle skorzystamy z jakiejś okazji. A
teraz podziwiam kasztanowca w kwiatach na przeciwko moich okien i marzę… o
leniuchowaniu…
Zazdroszczę. U nas ledwie ponad 10 stopni. Dziś byliśmy w górach - jeszcze śnieg leży. W sumie to takie przedwiośnie mamy, na razie.
OdpowiedzUsuńaha, też bym tak poleniuchowała w ClubMed, albo gdziekolwiek indziej, byleby nie trzeba było sprzątać, gotować, pilnować czy wszyscy zrobili wszystko jak trzeba...
OdpowiedzUsuń