100 LAT !
Kończy dzisiaj moja ukochana ciocia Maria ! To jedyna żyjąca jeszcze osoba z pokolenia mojego dziadka, jego starsza siostra.
Urodziła się w 1914 roku na Wołyniu, jako drugie dziecko w rodzinie. Najstarsza była Józefa, która to założyła kanadyjsko-amerykańską gałąź w mojej rodzinie. Stąd nasze silne związki z amerykańskim kontynentem.
Maria, według mnie, była najpięknięjszą z sióstr. Urokliwa, z niebieskimi oczyma i bardzo elegancka, szczególnie w tych powojennych latach… Nie dysponuję jednak w Bordeaux tymi starymi fotografiami, są one w Polsce. Ukochana siostra mojego dziadka Śp Henryka.
Wyszła za mąż, za wuja Antoniego tuż przed 2 wojną światową. Wuj pochodził z zasobnej rodziny, posiadającej ziemie i dobra wszelkie. Podczas wojny urodziła dwoje dzieci : Jerzego i Bożenę i jako młoda matka nie wahała się przed służeniem ojczyźnie. Wuj Antoni był szefem jednego z oddziałów AK a ona była lączniczką i na rowerze w sukience w kwiatki przewoziła rozkazy i meldunki ukrywając się przed Sowietami, Niemcami i także Ukraińcami.
Ci ostatni wymordowali sporą część naszej rodziny w lipcu 1943…
Po wojnie jako przesiedleńcy znaleźli się na tzw : ziemiach odzyskanych w Wałczu. Wuj Antoni założył zakład fotograficzny, zapuścił brodę bo już po kilku miesiącach musiał się ukrywać. Nagonka na byłych Akowców była taka, że rodzina musiała opuścic Wałcz i pomieszkiwać w różnch miastach Polski. Najdłużej w Jeleniej Górze.
Jednakże do dziś w Wałczu ludzie z mojego pokolenia i ci starsi pamiętają pana z ogromną brodą, który statecznie przechadzał się robiąc fotografie…
Tego lata Muzeum ziemii wałeckiej zorganizowało wystawę zdjęć wuja… na której wszyscy byliśmy. A mój tata zidentyfkował nawet miejsca na jednym ze zdjęć, których w muzeum nikt nie zdołał rozpoznać…
Ciocia Maria była wierną towarzyszką tych chwil. Zakochana w wuju do jego śmierci. Teraz jak sama przyznaje, pogada sobie z nim czasami.
Kobieta, która dzisiaj, w Polsce, ma 100 lat jest sprawna i fizycznie i umysłowo. Latem wciąż pracuje w ogrodzie bo uwielbia pracować w ogrodzie, dzierga, coś poczyta… lub dobrze zjeść, zresztą była znakomitą kucharką i jej pierogi pamiętam do dziś!, wypije też coś od czasu do czasu… Z moim dziadkiem był to koniak… ona sączyła całe popołudnie jeden kieliszek mój dziadek kilka… Rozumieli się bez słów…
Do dziś Maria mówi o nim “mój braciszek” a jak jedzie na cmentarz to jedzie do “braciszka i do bratowej, kochanej Tereni – mojej babci”.
Antoś, nosi imię Antoni nie bez przyczyny, kilku Antonich w naszej rodzinie było, uwielbia ciocię Marię, uwiebia z nią rozmawiać, siedzieć blisko, jest nią zafascynowany a jej opowieści o dawnych czasach… perełka!
Czegóż można życzyć komuś kto ma 100 lat ? Nie wiem do końca. Wiem natomiast, że posyłam jej mnóstwo miłości od nas wszystkich!
Dziś będzie miała bardzo zajęty dzień bo jakieś oficjalne delegacje zawitają do jej domu… lokalne i narodowe. Wczoraj była msza w jej intencji, kolacja, dziś ciąg dalszy… no i emeryturę jej podwyższą, podobno takie jest prawo w Polsce, choć jak ona sama twierdzi, jej już nic nie potrzeba oprócz uśmiechów bliskich, opieki, ich obecności…
Chciałabym być z nią dzisiaj…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz