Nie mam dzisiaj ochoty na poważne tematy. Dzień mam wyjątkowo pracowity, zaczynam żałować, że nie zdecydowałam się na wyjazd do SPA pomimo złej pogody bo zmęczenie daje mi się nieźle we znaki. Ogrom pracy przeraża z lekka ale w tym wszystkim są też chwile przyjemności. I tak po porannym pobycie na Uniwersytecie niespodziankę sprawił mi mój mąż, przyjeżdżając po mnie w porze obiadowej i zabierając mnie do restauracji… oboje jesteśmy na diecie więc zadowoliliśmy się menu złożonym z dania głównego – pieczonej ryby – merlu, na warzywach – młodym bobie, brukwi i ziemniakach a na deser wzięliśmy pierwsze w tym roku truskawki z octem balsamico… pychota… W czwartkowy wieczór zapraszam go ja ! zarezerwowałam stolik w pewnym hotelu, restauracji hotelowej i będziemy delektować się kolacją przy koncercie Jazzowym life…
A tymczasem od kilku dni chciałam zrobić wpis o kosmetykach. Bo w ostatnich tygodniach odkryłam, dla siebie, kilka znakomitych produktów.
Zacznę od tych twarzowych…
Woda a właściwie jak sama nazwa wskazuje Rosa od Annick Goutal… to coś niesamowitego pomiędzy tonikiem a wodą leczniczo-kosmetyczną. Dostałam ją w prezencie pod choinkę. Zrobiona jest na bazie róż ale zawiera też ekstrakt z grejpfruta. Spryskuję nią rano twarz jak tonikiem, ale też gdy wieczorem wychodzę, gdy potrzebuję odświeżyć makijaż. W kilka sekund cera nabiera dobrego kolorytu i blasku. Super produkt… Internet podaje, że kosztuje 35 euros 50 ml…
Krem – Magnificence od Liérac – jeden słoik na dzień i na noc, nie lubię zmieniać. Wyjątkowy krem przeciwzmarszczkowy i ujędrniający, zawiera opatentowany D-Glyox, oleje roślinne, kwas hiauloronowy – 5%, witaminy C i E. Uwielbiam się nim smarować i skóra jest piękna zaraz po użyciu jak też na dłuższą metę… Około 65 euros za słoiczek 50 ml, ale jest wart swojej ceny… zresztą wszystkie produkty tej marki są znakomite. Kupując krem dostałam w prezencie tzw: suchy olejek do twarzy, włosów i ciała z mieszanką białych kwiatów, jeszcze go nie używałam, zostawiam na wiosnę i lato.
I włosy… dwa tanie i znakomite, według mnie produkty. Pierwszy spray od Klorane – od lat stosujemy ich szampony, odżywki i produkty dla niemowląt jak Antoś był malutki… w tym jego pierwsze, niemowlęce perfumy Klorane, sprzedawane w dużym pudełku z bialym zajączkiem-maskotką – do dziś mam zachowaną resztkę perfum i maskotkę. Ten spray, bez spłukiwania nadaje włosom objętość. Zawiera wyciąg z lnu, w komplecie jest też szampon i krem-odżywka. Produkty te zostały nagrodzone Beauty Awards przez magazyn “Elle”. Spray kosztuje około 13 euros.
I klasyka Olejek od Elsève… super produkt bo odżywia, nawilża, chroni, wszystko w jednym! Na mój 2-3 razy w tygodniu basen i jego chlor – idealny. Kosztuje 15 euros 100 ml i wystarcza chyba na conajmniej 2 lata… bo uzywa sie go doslownie po 2 krople na raz a kropli w butli jest bardzooo dużo.
Tak więc moje odkrycia… produkty, które mogę polecić i ktore bardzo lubie, ale czas już wracać do pracy.
Lubię takie wpisy. I klorane też lubię bardzo.
OdpowiedzUsuń