Dzisiejszy dzien jest pelen "nieszczesc". Zaczelo sie juz rano. Pojechalismy na nasz sobotni jogging do parku a park zamkniety... Burza byla o 6:30 rano wiec parki zamykaja ze wzgledu na bezpieczenstwo spacerowiczow a szczegolnie dzieci w takich wypadkach. Bylismy tam kolo 9 rano ale wciaz byl zamkniety. Frustracja wzrosla we mnie blyskawicznie, ale rownie blyskawicznie znalazlam rozwiazanie. Podjechalismy na boiska kolo domu - tutaj akurat mozemy dotrzec pieszo. Biegania po boisku nie lubie. Robienie okrazen mnie nudzi ale i na to znalezlismy sposob!
Zrobilismy 20 minut okrazen i przeszlismy do treningu nazywanym we Francji "fractionné" czyli 30 sekund sprintu, 1 minuta truchtu i znow 30 sekund sprintu. Zorbilismy sobie 6 takich rundek po czym przeszlismy na bieg tylem i inne wariacje. Trenowal z nami mlody pan na tym samym boisku i 3 chlopcow gralo w noge wiec chichralismy sie na calego. Oczywiscie przesadzilam bo oddechu zlapac nie moglam! Czerwona jak burak!
Potem byly jeszcze klopoty z rejstracja walizki na locie Lufthansy do Polski bo oni 13 czerwca zmienili taryfy ale strony internetowej nie zmienili... dodzwonic sie do nich! Koszmar... przez godzine wisielismy na linii z muzyczka w tle i zapewniajacym glosem, ze operator sie odezwie...
I przy tym uroczym dzwieku moj maz oglada Tour de France, ktorego jest absolutnym fanem. Ja lubie ogladac Tour bo fajne migawki z Francji pokazuja i mowia troche o historii miejsc. I tak od slowa do slowa pan maz zaczal mi pokazywac diete kolarzy... najtrudniejsza dieta w sportowym swiece bo wszystko jest skrupulatnie wazne co do grama...
I przy tym uroczym dzwieku moj maz oglada Tour de France, ktorego jest absolutnym fanem. Ja lubie ogladac Tour bo fajne migawki z Francji pokazuja i mowia troche o historii miejsc. I tak od slowa do slowa pan maz zaczal mi pokazywac diete kolarzy... najtrudniejsza dieta w sportowym swiece bo wszystko jest skrupulatnie wazne co do grama...
Ostatni brak szczescia... zaczelismy sprzatac garaz. Mamy pelno rzeczy do sprzedania wiec je szybko oczyszczalismy i ja robilam tym przedmiotom zdjecia by je umiescic na pewnym site i sprzedac. Tyle, ze w momencie jak skonczylismy karta z aparatu fotograficznego sie zlamala!!!! wszystko przepadlo!!! jutro jeszcze raz to samo... Stéph mowi, ze on juz dzisiaj niczego sie nie tyka... ja tez! Zginely tez zdjecia pysznego obiadu a co jak co ale Kuchnia dzisiaj sie udala!!!
Menu z dzisiaj:
Sniadanie 8:30: sok z cytryny z woda, brzoskiwnia, chleb 60 g, twarog, lyzeczka konfitury, zelona herbata.
Godzina 11 Ricoré
Obiad 13h: rzodkiewki, piers z kaczki ze skarmalizowaym melonem... fasolka szparagowa, jogurt naturalny, kawa i czekolada.
Godzina 16: garsc orzechow i 2 suszone oraz swieze morele. Zielona herbata mrozona.
Kolacja 20h: salata z winegrettem i te oto penne z domowym pesto, plasterkami chorizo o serem "Glowa mnicha" czyli Tête de moine! Genialne danie!
Aktywnosc fizyczna
Jogging fractionné i sprzatanie garazu he, he...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz