Ostatni tydzien naszych wyjazdowych wakacji spedzilismy w mieszkaniu moich tesciow w Pornichet czyli w poludniowej Bretanii. Bylo super bo pogoda dopisywala i kazdy robil to co chcial. czyli chlopcy moi jezdzili na rowerach i grali w koszykowke calymi dniami a ja... rano kawa w moim ulubionym barze na plazy czyli Sunset a popoludniu czytanie spokojne na plazy. Kapac tam sie nie da bo woda 18-19° C , jak dla mnie za zimna! Wczoraj kapalam sie w Le Moulleau w tym samym oceanie tylko nieco na poludnie... woda 22°C i to juz moze byc!
Francuskie plaze oprocz tych srodziemnomorskich nie sa wypelnione po brzegi. Gdy widzialam zdjecie plazy z Wladyslawowa wypelnionej tak jak plac czy stadion koncertowy czy zdjecie plaz z Mielna gdzie parawan goni parawan to bylam zdziwiona. I ciesze sie, ze u nas jest miejsce na plazy, ze nie musze czyis syrek wachac ani specjalnie ogladac. To mi sie podoba! Ciesze sie, ze nie ma bud i sklepikow z chinskim badziewiem ani muzyki disco polo... jest spokoj i jest fajnie!
Wczoraj bylismy caly wieczor na plazy... i bylo super a ze wraca nam sie do Bordeaux nie chcialo to kolacje zjedlismy w pizzeri naszej ulubionej i wpatrywalismy sie w zachod slonca. Cudnie bylo!
Dobrego tygodnia wam zycze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz