poniedziałek, 18 października 2021

W kinie "Eiffel" i łagodność...


Byłam wczoraj w kinie na ciekawym i dość dobrze zrobionym filmie. To historia, kawałek biografii Gustava Eiffel. Niesamowita siłą charakteru, nieprzeciętne losy, historia tez miłości niespełnionej i budowania mostu w Bordeaux czy wieży Eiffela. Wszystko w tym filmie jest i jest dość ciekawie ujęte. Poza jednym... postać Adrianny, niespełnionej miłość przez cały film czyli 40 lat historii i życia bohaterów nic a nic się nie zmienia... dość fałszywe by nie powiedzieć wręcz ideologicznie płciowo przestępstwo. To bardzo, ale to bardzo mi się jako kobiecie nie podobało. Jej uległość, spolegliwość, rezygnacja z siebie z tego kogo kocha i przed ojcem i przed mężem.. eh... wciąż te same, powielane od dekad stereotypy. 

Tymczasem w domu sytuacja mi nieco złagodniała. wczoraj państwo płci męskiej czyli mąż i syn przyszli rano płakać... ze chleba nie maja... ze nie umieją, ze nie potrafią... 
Nie uleglam. Zaprosiłam ich do nałożenia butów i wyjścia po chleb, którego tak im brakowało... i tak dalej i tak dalej... proces "wychowawczy trwa" i boli... dialog jest jednak utrzymany i zaczyna coś, powoli do nich docierać. Byle tak dalej. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz