Wczoraj kilka chwil rozmawiałam z Antkiem. Wnieśliśmy wniosek o dostęp do jego konkursowych prac. Odpisali, ze trzeba czekać od kilku do kilkunastu tygodni by je zobaczyć. Wzięli ponad 300 euro za to.
Antkowa prépa ta byla i ta obecna jak i większość innych w tym kraju z tego co mi powiedział złożyło skargi do komitetu konkursowego w związku "z nieprawidlosciami podczas konkursu".
Pewnie po nic ale złożyli.
Najbardziej zaskoczyło mnie jednak to co mi mój syn opowiadał wczoraj o funkcjonowaniu tych klas.
I tak klasy te w Wersalu: profesorowie dostępni 18 gdzie na 24 non stop pod mailem i telefonem.
Tutaj z nikim się nie może umówić a do dyrekcji już od 4 tygodni chodzi by pewna sprawę załatwić i pani sekretarka wciąż przesuwa termin RDV bo jak widać jest administracja najważniejsza, nie studenci.
W Wersalu egzamin pisemny, grupa 82 osób i po 48 godzinach są z powrotem prace oddane i poprawione.
Tutaj... 19 dni czekali na poprawienie egzaminu z angielskiego dla 40 osób, 14 dni na poprawienie egzaminu z geopolityki itd...
W Wersalu dostajesz kiepska notę z pisemnego egzaminu to idziesz to profesora by się umówić w ciagu 3-4 dni na spotkanie 30 minut - 1 godzina i omówić z nim twoja prace...
Tutaj... 0 minut i 0 umawiania się bo "im za to nie płacą" - taki argument mój syn usłyszał. W Wersalu tez nie płacili tym wykładowcom dodatkowo ale oni byli zaangażowani a tutaj maja wszystko w pompie jak to się ładnie mówi.
I jeszcze wiele, wiele innych dziwnych rzeczy, których ja nie pojmuje.
Rozwiazanie:
Antek jeździ do Paryża, wysyła swoje prace do profesorów, których miał tam i oni mu ZA DARMO poprawiaja i się z nim umawiają...
Jakis francuski belfer lewacki zaraz mnie zakrzyczy, ze to jest NIEROWNOSC itd... Jedno słowo... niech spierd...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz