wtorek, 5 listopada 2013

Jak żyje « wyższa sfera » we Francji?

Jak żyje « wyższa sfera » we Francji?



Jak żyje « wyższa sfera » we Francji

 

Wypadało by na początku określić co kryje ten zwrot “wyższa sfera”? Bo niewątpliwie może kryć wiele treści semantycznych i to zupełnie różnych dla osób żyjących pod różnymi szerokościami geograficznymi. Jak dla mnie takim przykładem “wyższej sfery” na francuskim podwórku jest między innymi rodzina mojego szwagra.  Z pewnością z wielu względów, ale wymienię tylko kilka z nich.

Po pierwsze wykształcenie: oboje mają doktoraty czyli maturę plus 8 lat studiów we Francji; po drugie rodzaj wykonywanej pracy: ona jest lekarzem okulistą on wice-prezesem dobrze prosperującej firmy; po trzecie miejsce zamieszkania: Paryż, 5 dzielnica, przy Panteonie; po czwarte posiadane dobra: wiejski dom ( na zdjęciu na tzw: campagne chic czyli szykownej wsi podparyskiej), kilka mieszkań w różnych regionach Francji, pole z truflami gdzieś w Dordogne; po piąte styl życia, o nim szerzej poniżej i po szóste zarobki coś ponad 15 tysięcy euro miesięcznie czyli ponad 60 000 złotych miesięcznie przy pracy: ona 3,5 dnia w tygodniu on 5 dni w tygodniu.


 

Biorąc pod uwagę te elementy otwarcie przyznam, że do sfery wyższej nie należę, nie należymy. My jesteśmy na francuskim podwórku klasą średnią, brat mojego męża już tą wyższą. I to co różni nas zasadniczo oprócz sfery finansowej czyli poziomu zarobków to przede wszystkim – styl życia, rodzinny styl życia. Przez kilka ostatnich dni, które spędziliśmy u nich, w wiejskim domu o powierzchni 340 m2, z sadem, ogrodem, stodołą itd… I które były niezwykle przyjemne i udane, otwieraliśmy szeroko czy ze zdumienia.

 

Bo mały Léandre choć urodzony 7 sierpnia jest chowany przez nianię i dziadków i to całymi tygodniami… Moja szwagierka dostaje zaproszenia na konferencje medyczne i inne imprezy towarzyskie: 12 listopada wylatuje na 10 dni do Nowego Orleanu a w styczniu jedzie na 10 dniowy rajd konny na pustnię do Omanu. Nie są to wyjazdy obowiązkowe… ona jednak z nich korzysta nie zwracając najmniejszej uwagi na sam fakt, że ma niemowlę! Ba twierdzi, że chce trzecie dziecko. W tygodniu, gdy nie pracuje czyli w poniedziałki i środy dziećmi zajmują się nianie… ona chce mieć czas wolny, pójść do kina, poczytać, dokształcić się – parafrazuję jej słowa. Ten sposób życia, styl życia znajduje całkowitą akeptację w jej/ich oczach i w oczach moich teściów – co przyznam zdumiało mnie jeszcze bardziej!

Gdy ja z malutkim Antosiem czułam się wciąż winna, że pracuję, że jadę do Paryża, że pójdzie on na 3 dni w tygodniu do żłobka czy do niani, rodzina mojego męża czerpie z życia pełnymi garściami, nie ma żadnych negatywnych stanów psychicznych i tym samym znakomicie jej się wiedzie…

To taki mój może zbyt daleko idący wniosek? Nie wiem… w każdym razie sporo o tym myślę.

Z drugiej strony ich córka, 3 letnia Apolline, jest dzieckiem okropnym… średnio 3-4 kryzysy dziennie z wrzaskiem i piskiem o nic… bo nie chce wyjść spod prysznica, nie chce się ubrać, nie chce iść… I tym podobne bzdety. Jej mieliśmy szczerze dość w tym mój Antek też bo on jest w porównaniu do niej ideałem chodzącym grzeczności I uprzejmości…

 

Dwie panie do sprzątania dbają o paryskie mieszkanie i wiejski dom. Pan Mieczysław z Polski robi naprawy, maluje drzwi, kładzie podłogi czy wstawia okna, na czarno bo tak jest taniej… Wyjazdy, kolacje, imprezy różnego rodzaju zajmują główne miejsca w rodzinnym grafiku, dzieci są gdzieś z boku. Kocha je się i owszem, nie można owiedzieć, że rodzice tych pociech nie kochają, ale mają one swoje specyficzne miejsce, zupełnie różne od tego antkowego w naszym życiu klasy średniej…

 

Taka mała refleksja na dzisiaj…

5 komentarzy:

  1. Brrrr przerażające jest to co piszesz:/ Nie mówię, że matka ma się zakopać w pieluchach, że ma zostać sprowadzona tylko i wyłącznie do bycia matką, ale żeby aż tak małe dziecko zostawiać na tyle dni?? I to jak piszesz w związku z wyjazdami niezwiązanymi służbowo:/ mam wrażenie, że to wszystko związane jest ze stylem życia i wychowaniem w danym kraju. Widzę to po mojej kuzynce. I ten krótki macierzyński u was. Jakoś to do mnie nie przemawia:/

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze napisze, ze mnie to nie przeraza, raczej nieco dziwi... Zupelnie inna kultura wychowania, macierzynstwa tutaj panuje i nie moge napisac, ze te dzieci sa mniej kochane czy glupsze... po prostu jest inaczej. A macierzynski tak tylko 10 tygodni!

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja nie chcę być klasą wyższą we Francji:) Wolę być klasą średnią w Polsce:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego nie Ruda, dlaczego nie.... kazdy moze zyc jak chce, no przynajmniej w panstwach demokratycznych!

    OdpowiedzUsuń
  5. no w sumie dla ciebie to jest bardziej oczywiste, tak jak dla mojego wujka na przykład, który we Francji żyje już dłużej niż w Polsce, ale mimo wszystko to dla mnie mało naturalne. Nie mówię że dzieci są mniej kochane, ale brakuje mi tej miłości i ciepła, choć z drugiej strony nie ilość spędzanego czasu razem powinna się liczyć tylko jakość.

    OdpowiedzUsuń