Dostaliśmy
zaproszenia na ćwierćfinały tenisowe od banku BNP Parisbas, którego jesteśmy
akcjonariuszami. Caia impreza zaczęła się około 18h, gdy mieliśmy pojawić się
na “péniche” czyli na takim długim statku, nasz nosił imię “Marina”, na
Sekwanie. Zaparkowaliśmy i weszliśmy na pokład. Tam czekał na nas koktajl:
zimne dania i gorące, słodkości i przede wszystkim szampan. Rozgrzewał nas w
ten pierwszo - listopadowy chłodny i deszczowy bardzo, w Paryżu, wieczór. Około
19h dotarła na pokład wiadomość, że o 19h30 zaczną grać Nadal i Gasquet. Przed
statkiem ustawiło się kilka samochodów z szoferami, które wiozły już nas
bezpośrednio przed główne wejście do hali Bercy.
Ostatnio
byłam tam w 1992 roku! Kawał czasu na dwóch koncertach Sting’a i Eltona John’a,
ale wtedy byłam fille au pair, w zupełnie innych czasach, innym rozdziale mojej
egzystencji.
Mijesca
mieliśmy gdzieś tak pośrodku trybun. Niestety nie te wygodne, blisko terenu
niebieskie fotele… Widać było znakomicie, ale ja zabrałam ze sobą mój nowy
aparat i nie potrafiąc go obsługiwać oprócz funkcji “ zrób zdjęcie” nie
włączałam zoom’u. Oczywiście naprawię to w najbliższych dniach tzn mam
nadzieję, że brat mi te zdjęcia zmodyfikuje i przybliży już komputerowo, bo on
się na tym zna, i ma odpowiednie programy.
Mecze…
pierwszy trwał zaledwie 1 godzinę, dwa sety…. Antek wniebowzięty na sam widok
Nadal’a… później zdobył autograf. Mecz jednak sam w sobie był mało
emocjonujący, od początku było wiadomo kto wygra.
Drugi za to
w setach znakomity… ponad 2,5 h trzymał w napięciu. Berdych okazał się
najszybciej serwującym tenisman’em na turnieju, ponad 221 km na godzinę… Ferrer
pokładał się na terenie, gdyż nie był w stanie w ogóle odebrać takiej piłki! Ale
nieregularna gra Berdych’a spowodowała pomimo jego niezwykłej mocy przegraną…
Gdy
wyszliśmy z Bercy była prawie północ i godzina drogi, do domu na wsi, przed
nami…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz