Takie pytanie zadałam mojej « szefowej » zwanej po
francusku « tutrice » po zebraniu rodziców kończącym 1 trymestr nauki…
zebranie dotyczyło 3 klas liceum, które w tym roku zdają maturę z francuskiego
a w przyszłym resztę przedmiotów maturalnych.
Fakt pierwszy… z każdej klasy pojawiło się 2 do 4 rodziców
czyli na średnio 26-28 dzieci w klasie, 2 bądź 4 była reprezentowana przez
rodzica.
Fakt drugi… byli to rodzice dzieci, które mają średnią
powyżej 14 punktów na 20…
Fakt trzeci… rodzice dzieci, które mają problemy, złe oceny
na wywiadówkę nie przyszli.
Nie
pierwszy to raz, jest tak zawsze. Co 3 miesiące historia się powtarza.
Czy należy
wobec tego wysnuć wniosek, że dzieci, które otrzymują w domu odpowiednie
wychowanie, i którymi rodzice się po prostu interesują jakby w ciągu logicznym
dobrze w szkole pracują?
Czy można
powiedzieć, że uczniowie, którzy mają poważne problemy z nauką i z dyscypliną
mają je dlatego, że rodzice się nimi nie interesują? Nie poświęcają im zbyt
wiele czasu, olewają by powiedzieć brzydko i dosadnie? Czy to może wina
nauczycieli, że dzieci te mają złe wyniki bo nauczyciele źle uczą? Albo mają
złe wyniki bo nauczyciele nie mają pedagogicznego podejścia, powołania,
kompetencji?
Nie wiem
jak w Polsce, ale we Francji Logika ta potwierdza się co trymestr choć bardzo
bym chciała, ja osobiście i wielu moich kolegów być choć raz mile zaskoczonym…
ujrzeć troskę rodzica dziecka trudnego…
Jak narazie
nic z tego…
Najbardziej
jednak uderzyło mnie to, że z klasy mega trudnej, z wielkimi problemami… patrz
wpis “Zsodomizowany”, którego ciąg dalszy niebawem nastąpi, przyszła 1 mama!!!!
Jedna, jedyna mama, najlepszego ucznia, który ma 18 punktów na 20. Rodzice
dzieci obrażających nauczycieli, rzucających stołami na zebraniu się nie
pojawili. Rodzicie dzieci, które mają 5 punktów na 20 również…
Jak jest w
waszych krajach?
często jest tak, że na szkolenia czy spotkania sami z siebie przychodzą rodzice tych dzieci, które nie mają zbyt wielu problemów.
OdpowiedzUsuńU nas tak jest zawsze... Przykre, ale prawdziwe. Stad t'en zastoj. Bo Co mozna zdzialac samemu?
OdpowiedzUsuńJuż Ci mówię jak jest w Stanach. Wywiadówka to rzecz indywidualna. Nie ma grupowych wywiadówek. Nauczyciel spotyka się z każdym rodzicem, a często z obojgiem, osobno, o określonej godzinie, w określonym dniu. :-)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, czy to książka Twojego autorstwa ta u góry???
Tak, to moja ksiazka.... Pierwsza powiesc.... Beda kolejne. U nas Tez jest mozliwosci takich spotkan ale Co 3 miesiacu sa organizowane wieczory grupowe. Kazdy nauczyciel siedzi w swojej klasie. Na drzwiach ma grafik przyklejony i rodzice zapisujaa sie na rozmowe 10 cio minutowa.
OdpowiedzUsuńTo gratuluję wydania! Ja wydałam moją skromniej, przez Nowy Świat. Wracając do wywiadówek, nie ma tu innego systemu, przynajmniej w szkołach publicznych. Ale jest podobnie w jednym: rodzic nie ma przymusu przyjść do szkoły. Tylko prawda jest taka, że więszość przychodzi, bo im leży na sercu edukacja swoich dzieci. Pozdrawiam!
UsuńSylaba a mozesz podac tytul twojego dziela? Chetnie zakupie i przeczytam.
OdpowiedzUsuńA mogę, tylko to nie jest historia o emigracji :-) Tytuł brzmi "Potrawka z surojadki"
Usuńhttp://e-nowyswiat.poczytaj.to/Potrawka_z_surojadki.ebook
Czy Twoja książka nadal w sprzedaży?
Chetnie zajrze. Dziekuje. Moja nadal w sprzedazy.
OdpowiedzUsuńA przecież, że jest. Już wypatrzyłam! :-) "Rozpuszczę wici" w Polsce... :-) Szkoda, że Twoja nie jest też ebookiem? Czy jest?
UsuńNie, nie jest.
OdpowiedzUsuńNo trudno. Nic nie szkodzi. Już się przyzwyczaiłam, że mieszkając w Stanach wiele rzeczy z Polski (Europy) jest dla mnie niedostępnych lub trudnych do zdobycia. Jeszcze raz gratuluję wydania książki!
Usuń