sobota, 21 października 2017

Zawiadomienie o narodzinach. Francuska codziennosc: czesc 112


No w koncu... szwagier i szwagierka przyslali zawiadomienie o narodzinach Diany. To jeden z kluczowych punktow francuskiego savoir-vivre. Zawiadomienie jest sliczne, w formie zdjecia z imieniem Diany i data. Tekst znajduje sie z tylu.

Od razu przypomniala sobie jak robilismy zawiadomienie czyli Faire part de naissance dla Antka... nasze bylo bez zdjecia. Wlasnie probowalam je znalezc ale nie mam... buuuu... u moich rodzicow znajde. Byl to klasyczny bialy kartonik z wyzlobionymi stopkami. W srodku tekst o tym jak to szczesliwi jestesmy zawiadomic o narodzinach Antoniego, Karola, Henryka Moniak-Azzopardi.

Kolekcjonuje wszystkie takie zawiadomienia jakie otrzymujemy od rodziny, przyjaciol i znajomych. I bardzo podoba mi sie ten zwyczaj. A niepodoba jego brak w Polsce. Podobnie mam z chrzcinami... Podoba mi sie francuski zwyczaj organizowania chrztu indywidualnie z ksiedzem, ze wspolnota parafialna, do ktorej sie nalezy. Bardzo cenilam sobie ten czas, gdy wybieralismy czytania, piesni, oprawe muzyczna chrztu naszego dziecka, gdy drukowalismy ksiazeczki z cala ceremonia dla naszych gosci, gdy kupowalam Antkowi jego sukienke chrzcielna w antykwariacie bo chcialam miec cos wyjatkowego, z historia, z epoki a nie poliestrowy becik z gryzaca koronka. 
Czulam, ze to jest cos waznego, chrzest, chrzest mojego syna.

Natomiast bardzo niepodoba mi sie chrzczenie kilku albo i kilkunastu dzieci naraz, pod rzad, bez ceregieli, na mszy do tego (sic) w polskich kosciolach. Ostatnio widzialam taki chrzest w kosciele Swietego Mikolaja w Walczu, w 2010 roku i to w dzien wielkanocny... chrzest w godzinie obiadowej bo to byla msza o 13... pol kosciola bobasow z rodzinami w upstrzonych becikach i sporo placzu. W ogole te dzieci nie byly przedstawiane wspolnocie parafialnej. Ani ich rodzice ani chrzestni nie zabierali glosu, dlaczego prosza o chrzest, dlaczego sie angazuja, co to zaangazowanie dla nich znaczy? Podchodzili jak w kolejce do miesnego w latach 1980 do prezbiterium, tam glowke polali, olejem nakreslili ale tasmowo... brrrr... 

az mi ciarki ida jak sobie to przypomne bo odczucia mialam straszne. 

Do Diany jednak wracajac...
nie widzielismy jej jeszcze i pewnie zbyt szybko nie zobaczymy bo nie ma nas na Boze Narodzenie we Francji a brat Stéphana tylko w tym czasie bedzie w Rennes. Do Bordeaux dojada na wiosne dopiero bo maja pelne kalendarze... a my do nich pewnie tez na wiosne choc moze w dzien Nowego Roku do ich wiejskiego domu zajedziemy... narazie takie sa plany.
Diana rosnie zdrowo. Za kilka dni po raz pierwszy zostanie sama z tata i z mlodszym bratem na caly tydzien bo jej mama, a moja szwagierka wyjezdza ze swoja starsza corka na tydzien do Izraela.
Dziadkowie beda do pomocy. Tymczasem Typhaine wrocila juz do pracy bo jako lekarz na swoim to musi. Malutka zajmuje sie ta sama niania, ktora zajmowala sie jej siostra i bratem. A ja podziwiam tego slicznego bobaska! Antek ustawil sobie zdjecie kuzynki na biurku i je obcalowuje. 

9 komentarzy:

  1. A mnie niezmiennie szokuje francuskie podejście - dziecko się pojawia i staje się częścią rodziny na warunkach rodziców. Musi się podporządkować planom i realizacjom dorosłych - jak choćby tygodniowej wycieczce mamy. Nie ma tu w ogóle przestrzeni na to, żeby się do nowej sytuacji przyzwyczaić, okrzepnąć, dać czas na przyjęcie członka rodziny.
    Pamiętam jak długo byłam zmęczona po porodzie, ile energii kosztowało mnie wrócenie do poprzednich aktywności, wszystko było tak trudne i absorbujące. Czy Francuzek taki problem nie dotyczy? Może to kwestia niani od pierwszych dni i tego, że szybko rezygnują z karmienia piersią?

    Co do chrztu i braku celebracji uroczystości - zgadzam się z Tobą. Nie potrafimy tego robić. Nie potrafimy cieszyć się swoją obecnością. Dlatego godzimy się na coś, co narzuca nam instytucja zewnętrzna, w tym wypadku kościół. Ale ducha nie ma w tym wcale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Oczywiscie, ze dotyczy. One Tez sa zmeczone, czasem w depresji. Alé mam wrazenie, ze biore sie szybko w garçon bo nie ma ja wyboru. Nie ma tutaj rocznego macierzynskiego tylko jest 10 tygodni. Ile wiec pokarmisz piersia? 2 miesiace maksymalnie, pozniej przechodzisz Na butelke. Zreszta samo podejscie do ciazy, porodu I pologu jest zupelnie inne. Ciaza To nie choroba, nie ma nagminnych zwolnien jak w Polsce ( To wiem po mojej rodzinie). Porad jest w wiekszosci przypadkow ze znieczuleniem, pobyt w klinice 3 dni. Powrot do formy, do wagi itd Bardzo szybki. Ja sama jezdzic lam do pracy Na 2-3 dni do Paryza z Bordeaux a Antek mial 2 miesiace... Nie mowie, ze bylo Lekko, bylo z pewnoscia inaczej, po francuskiemu.

      Co do drugiej czesci To tak mi sie Tez wydaje, Alé nie kazdy podziela te opinie.

      Usuń
    2. Zastanawiam się jeszcze gdzie tu czas dla siebie, dla odnalezienia się w tej nowej sytuacji? Dla stworzenia relacji z dzieckiem? Może po prostu tworzy się ją na innych zasadach? Wiem, że dla mnie relacje z córkami to coś, co mnie ukształtowało jako osobę też. I zastanawiam się czy da się stworzyć relację bliskości, kiedy nie rezerwuje się na nią kompletnie czasu.

      Usuń
    3. Tego czasu dla siebie jest Bardzo niewiele. Takie jednak mamy ustawodawstwo. Alé nie moge napisac, ze nie ma kompletnie czasu Na relacje z dzieckiem. Jak wiesz Mamy Bardzo duzo wakacji w tym kraju, dzieci Tez je maja I chyba te rownowage czasowa odnajduejmy inaczej. Moja szwagierka pracuje Alé pracuje 3,5 dnia w tygodniu. Wiec ma czas. Ja przestalam pracowac jak Antek rozchorowal sie I Tez spedzilam z nim kilka miesiecy. I wydaje mi sie, ze mam Bardzo dobra relacje z synem. A Moja szwagierka ja dac do Izraela z najstarszy corka Tez w t'en sposob te relacje buduje. Ma trojke dzieci, kazdemu z nich poswieca jakis Czas. Zgodze sie z tym Co napisalas Na poczatku pojawia sie dziecko I jest czescia rodziny Na warunkach tej rodziny, jego rodzicow, nie jest pepkiem swiata, Wszystko nie znacznie sie wokol niego krecic. To oni wpisuje sie w historie tej Rodziny. dla mnie To jest zdrowie podejscie, ale wiem, ze mozna myslec inaczej.

      Usuń
    4. Agnieszko, ja nie kwestionuję Twojej relacji z synem, czy relacji Twojej szwagierki z dziećmi. Mam jednak wrażenie, że budujecie je na innych podstawach i tyle. Myślę też, że w społeczeństwie francuskim normalne jest, że dopuszcza się inne osoby bardzo blisko swojego życia - pani do prowadzenia domu, opiekunka dla dzieci. Rodzina funkcjonuje przy pomocy innych osób, a to zmienia relacje pomiędzy jej członkami.
      Myślę też, że ta zasada dotyczy mieszczaństwa w całej Europie, nie tylko we Francji. Rodzic określa, jakie sfery życia chce dzielić z dzieckiem, pozostałymi zajmuje się niania. U nas jest to trudniejsze, bo nie wszystkich rodziców stać na płatną pomoc. Może też przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy? Choć mam koleżankę, która na wszystkie wakacje zabiera opiekunkę - dokładnie tak jak Francuzki.

      Usuń
  2. W 2006 i 2008 chrzciłam własne dzieci podczas indywidualnej ceremonii, w sobotę, z piękna oprawą... w Polsce!!! Proszę nie generalizować, bo to niesprawiedliwe.
    Zadaj e sobie pytanie, co jest smutniejsze, "publiczne"chrzciny czy brak osobistych kontaktów z rodziną, noworodek z pocztówki zamiast bliskiej relacji... Pani oceny są jednostronne i często na niekorzyść tego co polskie... a Polska to nie tylko prowincjonalny Wałcz - a swoja drogą chrzciny w Wielkanoc mają swój wielki wymiar symboliczny ( zapewne pani to wie, jako praktykująca Katoliczka) i zapewne stąd tak duża liczba "chętnych"
    Pozdrawiam serdecznie

    Malgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Malgorzato, tak kazde uogolnianie jest niesprawiedliwe. I Ciesze sie, ze w przypadku pani dzieci sprawy mialy sie inaczej. Tak, jestem praktykujaca katoliczka, ale We francuskim tego slowa znaczeniu. W Polsce Czesc mojej praktykujaca je Rodziny uwaza mnie za heretyczke. Wiec pewnie Punkt widzenia... Tak, moje oceny sa czesto Na niekorzysc tego Co polskie, szczegolnie od Jakis 2 lat, ale nie zawsze. Gdybym byla wrogiem Polski nie publikowalabym powiesci w jezyku polskim, nie przyjezdzalabym do Polski, nie prowadzilabym blogow w jezyku polskim, nie interesowalabym sie malym krajem w Europie centralnej a Moze nawet kazalabym nazywac sie Agnes zamiast Agnieszka. Moje polskie dziecinstwo I ludzie, ktorzy je tworzyli nie znalezli by uznania w moich oczach a juz tym bardziej w publikowanych tekstach. " Prowincjonalny Walcz" tak, jest prowincjonalny, Alé To NAJWAZNIEJSZE polskie miasto w mojej egzystencji...

      Usuń
  3. "Po francuskiemu"?! I pani smie ksiazki pisac? Po polsku? A moze po polskiemu? Bo po francuskiemu pewnie nie ma szans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam, kocham, milosc ma wyznaje... a tutaj takie odrzucenie i to przez Anonima. Pozdrawiam Anonimie drogi i wiecej wyrozumialosci, tolerancji i spokoju zycze!

      Usuń