piątek, 20 października 2017
Pojechal a my... zostalismy. Francuska codziennosc: czesc 111.
Po szybkim podwieczorku, moje dziecko ruszylo w droge ze swoim chorem. Jeden autobus, jeden bus, 4 samochody. Autobusy jak zwykle obklejone plakatami choru. Zawsze sie z tego smiejemy z innymi rodzicami, ze nasze male "gwiazdy" nie podrozuja incognito.
Antek nawet sie z nami nie pozegnal zbytnio bo byl zbyt zaaferowany kolegami po fachu. Wiezie ich ten sam kierowca co zawsze w wyjazdach francuskich.
Pospiewaja, film nakreca, dadza 2 koncerty i we wtorek powrót do domu, na prawdziwe wakacje choc z mnostwem pracy szkolnej niestety.
Ostatni dzien minal dobrze. Nauczycielka od francuskiego zrobilam im Biblioteke. Kazdy z uczniow dzielil sie z sasaidem na okres wakacji ulubiona i przeczytana ostatnio ksiazka. Antek zabral powiesc o Juliuszu Cezarze i podobno wiele osob ja chcialo dostac. On chcial od jednej kolezanki "Dziennik Anne Frank" ale tez sie niestety nie zalpal, dostal Sherlocka Holms'a i go to uszczesliwilo.
My tymczasem zostalismy w domku sami. Jest cicho a wlasciwie to jazzowo bo namietnie jazzu wieczorami sluchamy. Zaraz zrobi sie ciemniej, tak kolo 20 godziny to pozapalamy swiece i bedziemy czytac, a moze bede tez pisac czy tlumaczyc.
Jutro raniutko jogging, sniadanie... wieczorem kino pewnie chyba, ze nam sie plany zmienia...
Na kolacje grzyby smażone i kasza gryczana - hm uwielbiam!
z 58 kilogramów dobilam do 59 kilogramów po pierwszym okresie w szkole... hm, hm. Niestety obiady na stołówce, 2 razy w tygodniu i moje codzienne łakomstwo robia swoje. Teraz zacisne nieco pasa by powrócić do dawnej wagi, przede wszystkim pobiegam... Za 3 -4 dni wroce do mojej normy.
Bylam u fryzjera dzis popoludniu i mam nowy kolor... zamiast kalifornijskiego blondu mam blond bardziej popielaty. Stéphane uwielbia, mowie, ze ma wieksza klase na zimowy okres. Zobaczymy jak sie bedzie nosic.
Dobrego wieczoru!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz