Wczorajszy wieczór spędziliśmy z naszymi przyjaciółmi: Didier, Anne i ich dziecmi Jeanne i Félixe. Pojawilismy sie u nich kilka minut po godzinie 20. Didier testowal po raz drugi swoja planche czyli prezent, ktory dostal od nas, swoich przyjaciol i znajomych na 50 urodziny ( pisalam o nich, odbyly sie 23 wrzesnia). To calkiem profesjonalan i wielka plancha, oczywiscie na styl hiszpansko-baskijski.
Kolacjowalismy wczoraj do godziny 23 na tarasie bo temperatury w Bordeaux przekraczaja 20°C. Dzisiaj jest 26°C na przyklad czyli powrot lata. Wczoraj kolo 23 h bylo wciaz 22°C.
Pierwsze co mnie urzeklo to deser, wykonany przez Anne... tarta na bazie ciasta financier i do tego truskawki z mieta! Dobrze, ze przynieslismy szampana do tego deseru wyszlo nam niebo w gebie!
Didier podal na przystawke suszone sliwki pieczone w boczku, i tartinki z pasztetem. Do tego biale wino. Na danie glowne mielismy ziemniaki, papryki, borowki pieczone wraz z wielkim kawalkiem pieczonej wolowiny czyli aloyau de boeuf. Czerwone wino... nie pamietam juz jakie, ale wszystko nam wczoraj smakowalo!
Antek dobiegl do nas na deser kolo 22h, po swoim wieczornym koncercie. Rozmowy nam sie kleily a wrecz mnie intelektualnie pobudzaly a to jest to co tygrysy lubia najbardziej.
Genialny wieczor jednym slowem. Teraz jestesmy po obiedzie na tarasie. Moi panowie leza na lezakach i odpoczywaja. Ja za chwile do nich dolacze bo o 16 pojawi sie moja przyjaciolka Hélène z synem Orensem i znow poplotkujemy choc nie tylko. Hélène jest ta osoba, ktora pracuje ze mna nad tlumaczeniem na francuski mojej powiesci "Odchodzic". Mamy wiec sporo pracy tez.
Jeszcze przed nami ostatni tydzien pracy a pozniej cale 2 tygodnie wakacji... ciesze sie jak dziecko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz