Jutro Antek rusza w samodzielna drogę do Paryża. Ma tygodniowy staż w dużej firmie finansowej, tuż przy Luku Triumfalnym. Cały jest zakręcony. Będzie mieszkał u swojej chrzestnej tym razem, sam jeździł metrem i RER. No prawie dorosły. Nawet mokasyny dziś rano zaczął przymierzać swoje a właściwie je przepraszać no bo jak to " w sportowym obuwiu do takiej firmy"... jak on wszystko bierze na poważnie!
Ale w sumie to chyba dobrze.
W ubiegłą środę brał udział w ogolnofrancuskiej OLIMPIADZIE z matematyki. 30 marca pisze konkurs generalny z historii, do którego nie jest przygotowany... ja już nie nadążam za nim a on sam za sobą chyba tez nie za bardzo i za tym wszystkim co ma do zrobienia.
Wojna przygniotła nas bardzo, rozerwała emocjonalnie na kawałki. Wczoraj tuliłam moja ukraińska uczennice. Ona płakała a ja razem z nią. Rzekomo nie powinnismy okazywać uczuć, rzekomo powinnismy zachowywać neutralność emocjonalna i poglądowa, rzekomo najlepiej jakbyśmy byli maszynami do wykonywania poleceń coraz bardziej tępej i nieludzkiej administracji. Niestety z niczym się nie zgadzam i robię po swojemu.
Trudno wyjść z tego odrętwienia, z tego szoku... wychodzę ale w temacie wojny czytać angażuje się w pomoc, ale wyjść tak do codziennosc, do wczorajszych radości i zajęć - z tym mam kłopot. Jakby wszystko straciło smak i sens.
Dzis kupilam bukiet wiosenny: tulipany i frezje i zaraz się poczułam jakoś nie tak...
Z drugiej strony jak popatrzyłam jak Macron przyjąć w Wersalu europejskich polityków to... zwątpiłam... wydało mi się to i wydaje nieprzyzwoite...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz