Właśnie wróciliśmy z kina... od wielu dni chciałam obejrzeć ten film ale chcieliśmy pójść w trójkę więc zebrać nas w całość i jednocześnie to wyzwanie! Udało się.
Film wzruszył mnie do łez kilka razy. Niesamowite życie Simone Veil i jej zaangażowanie w życie osobiste, zawodowe, społeczne, w życie kobiet. I jednocześnie taka ilość dramatu i cierpienia, która dotknęła te kobietę i jej bliskich, ze... wszystkie te pytanie, które dotyczą właściwie tego co uniwersalne znów obudziły się we mnie...
O istnienie tej siły zwierzchniej, która niektórzy nazywają Bogiem... jeśli był i jest to jak, dlaczego, mógł, chciał... pozwolić na Oświęcim? Dora? Reval... i długo by wymieniać... a dziś pozwala na Bucze... czy Mariupol?
O ZLO... skad sie bierze w nas ludziach, dlaczego tak dużo jest go w jednych a tam mało w drugich???
Wyszłam z kina poruszona, refleksyjna. Simone Veil jest dla mnie absolutnym autorytetem i wzorem kobiety. Przeżyć Oświęcim i marsz śmierci... urodzić trójkę dzieci, zostać adwokatka wtedy, gdy odrzucano każdą kobieca kandydaturę, walczyć o prawa kobiet, przegłosować prawo do aborcji w 1974 roku, zostać prezdyentka parlamentu europejskiego, wrócić do Oświecimia w 2004 roku... cale życie pracować, pracować, walczyć o to co słuszne i nigdy nie zboczyc z drogi, nigdy nie zrezygnować ze swoich wartości, z bycia człowiekiem.
Piękna postać i równie piękna postać jej męża, Antoine... jej sióstr, rodziców, dzieci...
Mysle, ze ten film powinien być obowiązkowy w naszych liceach, dla naszej młodzieży i w całej Europie, dla młodzieży Europy - jakaż to ogromna wartość!!!
Gra aktorek odtwarzająca te postać znakomita - pewnie posypią się nagrody... i innych aktorów tez. Scenariusz rewelacyjny choć momentami brutalny jak ludzie życie w XX wieku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz