Kiedys... dawno temu, oglądanie konkursu Eurowizji było rodzinnym wieczorem słuchania, dzielenia się komentarzami na temat wykonawców i ich piosenek oraz głosowania. Z czułością wspominam "To nie ja byłam Ewa" po raz pierwszy Polska w tym konkursie czy występ Celinę Dion w Dublinie "Ne partez pas sans moi" z 1988.
W sobote włączyliśmy Eurowizje... na może 6 czy 7 minut. Tego nie dało się oglądać a już tym bardziej słuchać.
To nie był konkurs piosenki tylko wulgaryzmu i brzydoty. Reklama mniejszości seksualnych i wszelkich dziwolągów jako NORMY w europejskich społeczeństwach. Najbardziej zniesmaczył nas występ starszej pani z Hiszpanii otoczonej panami w stringach o wyjątkowo pornograficznym wydzwieku.
Ja sobie wczoraj w korkach w samochodzie doobejrzalam kilka innych cudów natury europejskiej jak ten występ kobiety czarownicy i wierzącej w bycie czarownica z Irlandii, sztywniaka z Litwy, który ani nie potrafi śpiewać ani tańczyć czy innych zaburzonych psychicznie, jak dla mnie młodych ludzi, mniej lub bardziej młodych zreszta.
Z całej plejady zakwalifikowanej do finału do słuchania nadawała się reprezentantka Izraela oraz reprezentant Francji. Reszcie konkurs piosenki czyli śpiewania i tekstu pomylił się z propaganda LGBT+ albo z innym seansem spirytyzmu.
Jak stwierdził mój syn pod tym względem i Putin i na przykład Piotr Tołstoj maja racje - to było wyjątkowe widowisku europejskiej demoralizacji ale tez zataczającego coraz szersze kręgi wokizmu... rodem z USA.
Gdzie są nasze europejskie talenty??? gdzie są ludzie, którzy potrafią śpiewać, zachować się na scenie, zatańczyć??? Gdzie są prezenterzy z klasa a nie ta pani w czarnym... gdzie jest nasza europejska kultura?
Mam nadzieje, ze jeszcze jest. Widzę ja i cieszę się nią tylko jak widać nie na tym "konkursie" zdziczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz