Ukazująca jedną z tak wielu jej twarzy… w powieści « Léna »…
To pierwsza powieść kobiety, paryskiego lekarza
Virginie Deloffre, pierwsza lecz jakże udana. Sięgnełam po nią, gdyż czytam
wszystko co dotyczy Rosji pomimo tego, że nad Rosją już nie pracuję. Ciekawość,
sentyment, przyjaźnie, wiedza i ten… mrok, to wszystko jeszcze we mnie zostało,
jest i mam nadzieję, że będzie ze mną do końca a może też pozwoli mi i o Rosji
pisać w sposób literacki, nie naukowy.
W « Lénie » jest wszystko to co tak bardzo mnie w
Rosji ciekawi, przyciąga… ogromna przestrzeń, którą człowiek próbuje okiełznać
od wieków, srogość klimatu i relacji międzyludzkich, jakaś ciemność, napięcie,
niezrozumienie, poczucie niebezpieczeństwa i ciągły pęd do doskonałości.
Rezygnacja, nieruchomość, czekanie jak w życiu Leny i nadczłowieczeństwo w
zdobywaniu przestrzeni, w której można marzyć i być wolnym – kosmosu, to mąż
Leny Dmitri… Jakieś kolektywne Eldorado w dzielonych mieszkaniach komunalnych i
dumie z Gagarina.
Wszystko jest w tej powieści… absurdalność i paradoksalność
życia tam, w końcu lat 1980…
Delffore potrafiła oddać to w języku, w poezji, w opisach…
mało znam tak prawdziwych książek o Rosji.
Ja tylko probuje, jak to z komentarzami u Ciebie. Ksiazka pewnie wyszla po francusku wiec dla mnie niedostepna. :)))
OdpowiedzUsuńnie wiem czy jest przetlumaczona... a moze bedzie?
OdpowiedzUsuń