zdjecie z Antkowego chrztu
Do tego zobowiązaliśmy się na chrzcie jako rodzice czy
chrzestni. Później życie weryfikuje nasze szczytne zamierzenia, redukuje je i
ugniata, czasem niweczy. Tym bardziej, że żyjąc na emigracji i w rodzinie wrogo
nastawionej do wiary i do kościoła to zadanie jest niezwykle trudne ! Wiem
coś o tym…
Mój mąż otrzymał chrzest ale już żadnych innych sakramentów
ani katechezy nie. Gdy go poznałam w Polsce, w 1995 roku, był niewierzący. Nie
miał też specjalnej religijnej kultury czy wiedzy. Dla mnie jednak religia i
wiara zawsze były bardzo ważne. Zaczął mi więc towarzyszyć, czasem na mszy,
czasem na jakiś rekolekcjach czy w jakiejś grupie przy-kościelnej. Gdy urodził
się Antoś nawet nie poddał w wątpliwość faktu jego chrztu i dalszej edukacji
religijnej. Antek chodzi na katechezę, którą zresztą uwielbia, i na mszę, nie
co niedziela ale minimum raz w miesiącu jak jest msza dla rodzin. Z praktyką we Francji nie jest tak
łatwo jak w Polsce. W kościołach jest jedna msza w niedzielę, zazwyczaj o 10h
albo o 10h30… jeśli się wyjeżdża , idzie na concert albo zaśpi to już niestety
przepadło.
Problemem
na dzień dzisiejszy są dla nas rodzice mojego męża i jego rodzina, do której nam
najbliżej, fizycznie i geograficznie…
Stéphane chodzi już prawie regularnie z nami do
kościoła, zaczął też się modlić, jakoś tak sam, myśli o 1 komunii Antka… Dziadkowie
małego jednak tego nie podzielają i wszystko byłoby dobrze, gdyby się nie
wtrącali w nasze wychowanie, nasze wartości i zasady postępowania… Bo jak
określić ich aluzje a czasem wręcz krzyki złości, gdy mówimy im, że idziemy na
Bożonarodzeniową liturgię czy na Wielkanocną a oni z krzykiem i z agresją twierdzą: “że rujnujemy porządek
posiłku, że po co to, na co, że w cholerę z mszami itd”… Te słowa padały przy
Antku, który później w samochodzie dopytywał dlaczego babcia z dziadkiem nie
idą z nami, dlaczego msza im się nie podoba itd… Musieliśmy z biegiem czasu
zrezygnować z wizyt podczas świąt u nich, gdyż stawało się to nieznośne. W tym
roku oni mają być u nas na Wielkanocy… już się boję, że znowu stanie nam na
drodze “problem mszy”, z której my nie zrezygnujemy a oni? Może się obrażą? Nie
wiem…
Antek nie rozumie… dlaczego jego chrzestny, dziś tata małej dziewczynki
zapisał ją do katolickiej szkoły i teraz by być przyjętym będzie ją chrzcił na
szybko bo mała nie ochrzczona… a tak jej nie przyjmą. Antek nie rozumie jak
jego dziadek przed TV z krzykiem reaguje na wszystko co dotyczy islamu, bo to
jest według niego bee… chwali katolicyzm a później odmawia pójścia z nim na
mszę. Nie ma ani spójności, ani logiki ani konsekwencji w ich postępowaniu… I niestety
nic nie mogę z tym zrobić.
no Aga.... jeszcze tego problemu nie rozwiązałaś? Jesteś w swoim domu. Śniadanie planujesz o tej godzinie, żeby wam w pójściu do kościoła nie przeszkadzało... pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMaja przyjechać w wielkanocny poranek rano ale nie wiadomo o której chcą więc byśmy na nich czekali a msza? Buuu...
OdpowiedzUsuńZ pewnością nie jest Ci łatwo. Mnie ostatnio spotkała odwrotna sytuacja, gdy w naszym katolickim kraju próbowałam zorganizować świecki pogrzeb mojego ojca. Było to bardzo trudne i udało się tylko połowicznie.
OdpowiedzUsuńRuda i wierze i mogę sobie wyobrazić.... To tak jak my po pogrzebie dziadka w Polsce nie robiliśmy stypy i zrobiła sie afera.... Łatwo nie jest ale trzeba sobie radzić.
Usuńkrzyków czy agresji nie rozumiem, natomiast uważam że dziecko jak najbardziej może wiedzieć że nie wszyscy są religijni, że nie wszyscy chodzą do kościoła, że są różne religie a także ludzie niewierzący. że może nam się nie podobać określona religia, ale należy podchodzić do inności w tym względzie, jak w każdym innym, z tolerancją, nie narzucać się ze swoimi przekonaniami i pozwolić każdemu prowadzić takie życie duchowe jakie uważa za stosowne. ludzie są różni i wierzą także różnie. z grubsza tak wychowujemy dzieci.
OdpowiedzUsuńu nas w rodzinie jest z tym bardzo różnie: mój tata jest ateistą, mama niepraktykującą katoliczką, oboje mocno antykościelni; moja teściowa jest ateistką a mój teść luteraninem, podobnie jak mój mąż. Ja dziesięć lat temu przeszłam na luteranizm, ale moja wiara zdecydowanie nie jest tak silna jak mojego męża. Dlatego to mój mąż jest u nas odpowiedzialny za wychowanie religijne.
Natalijko zgadzam sie.... Tylko jak napisałam u mnie jest problem z nastawieniem wrogim a nie neutralnym, szanujacym przekonania drugiego człowieka. Ja ich nawracac nie zamierzam, ani teza jakikolwiek sposób wskazywać czy mówić o tej sporej dozór hipokryzji, która w tej dziedzinie żyją. Chciałabym jednak by uszanowali moje przekonania i sposób postępowania... I z tym jest problem.
UsuńDozie miało być ale tablet pisze jak chce.... Eh...
OdpowiedzUsuńZapytaj ich może po co w takim razie świętują Wielkanoc i Boże Narodzenie jeśli są niewierzący?
OdpowiedzUsuńPytałam nie raz.... Bo tak tradycja .... I tyle....
UsuńA skąd ta tradycja? Z powietrza? Nie no, sorry, ale takie podejście mnie powala :-/
OdpowiedzUsuń