Reakcja na
świeżo, pierwsza, spontaniczna…
Nie
ukrywam, że wiadomość ta mnie zaszokowała i to mocno! W pierwszym momencie
miałam wrażenie, że źle usłyszałam, przekręciłam pokrętło w radiu by zwiększyć
głośność… Dobrze usłyszałam.
I tak
obejrzałam kilka wiadomości, poobserwowałam kilka oficjalnych reakcji.
Nie czuję w
sobie zgody na tę decyzję…
Nie czuję
wewnętrznego pokoju i spokoju myśląc o tej decyzji… Wręcz przeciwnie.
Reakcje
niektórych polityków jaki Moskiewskiego patriarchatu, który dobrze znam nie są
dla mnie zaskoczeniem, ale wprowadzają niesmak. Dlaczego niesmak? Otóż wobec
tej zewsząd płynącej fali podziękowań nasuwa się pytanie: Czego dotyczą te
podziękowania? Całej posługi Benedykta XVI? Czy tej dzisiejszej decyzji co
skrajnie zmienia mój ogląd na sytuację.
Otóż jak do
tej pory uważałam, że papież, funkcja papiestwa nie może być asymilowana z funkcją
prezydenta czy premiera. Jest ponad… Ponad politycznymi strukturami władz w tym
też religijnych, ponad ziemskim, materialnym i Racjonalnym pojmowaniem jej
funkcji, misji, zadań. Od zawsze i zgodnie z nauką Kościoła miała ona w sobie
coś co wykracza, czego nie obejmują nasze ziemskie-czasowo-przestrzenne
definicje. Osoba wybrana do pełnienia tej funkcji, jeśli nie była świętą to
była powołana do czegoś wielkiego, innego, ponad-ludzkiego… na tym opiera się
przecież kościół.
W tym
kontekście dzisiejsza decyzja trąci dla mnie zby silną racjonalizacją i odrzuceniem,
tak odrzuceniem jej “boskiej” czy nadprzyrodzonej części. Bo to ona, ta
ostatnia wykracza też ponad rozumiane ziemsko człoweczeństwo z jego
ograniczeniami, chorobami, starością. Jest misją do końca, niezależnie od
okoliczności. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że ostatnia realna abdykacja
miała miejsce w 1294 roku – Celestyn V, Grzegorz XII abdykował (1415) – nie do
końca, były to inne uwarunkowania historyczne – nie nazywam i nie uznaję jako
historyk jego decyzji o abdykacji.
Benedykt
XVI… tak właściwie to mnie jako osobę wierzącą zawiódł, zasiał zwątpienie w tę
boską część, nieracjonalną jego funkcji. Bo to, że jest chory i słaby rozumiem…
Jan Paweł II też był jak i wszyscy prawie poprzednicy, którzy umarli nie
abdykując ze starości i choroby.
Argumentacja
Benedykta ( ta znana) to trochę jak
racjonalne stwierdzenie: jest zimno założę szalik i czapkę… jestem chory położę
się i odpocznę… tak postąpił by każdy człowiek… tylko czy papież jest TYM
KAZDYM???
Może czas przyznać, że papież jest TYLKO człowiekiem - jak każdy z nas? Jeden jest na tyle silny by wytrwać "na stanowisku" do końca swego życia, a drugi nie. Jak JPII ledwo żywy, odprawiał mszę też się odzywały głosy krytyki, że powinien odejść na emeryturę, że to wręcz w złym guście i niesmaczne oglądać go w takim stanie itp. Tamten miał siłę by wytrzymać do śmierci, ten nie.
OdpowiedzUsuńJest czlowiekiem, czlowieczenstwa nikt mu chyba nie odbiera... jednakze zbyt socjologiczna ocena jego abdykacji wciaz przeslania jej teologiczny wymiar... i z tym ja sie osobiscie nie zgadzam.
Usuń