Mam koleżankę… Francuzkę, z dyplomami, z tzw : dobrej
rodziny gdyż ojciec był profesorem literatury na Sorbonie… Zamożna, matka 3
małych dzieci. Niepracująca z mężem robiącym karierę a to we Francji a to w
Niemczech. Był czas, że zapraszaliśmy się wzajemnie na kolacje i inne « imprezy ».
Od czasu jednak bliższego ich poznania krok po kroku zbliżamy się do coraz
większego rozczarowania. Nie pisałabym o tym gdyby nie rozchodziło się o
bezbronne dzieci.
Jej mają 8, 6 i 3 lata. Najmłodszy chłopczyk jest
zdiagnozowany jako dziecko autystyczne. Dwoje starszych, którymi w tym roku
zajmuję się w większym stopniu, gdyż co wtorek odprowadzam je po szkole wraz z
innymi dziećmi na katechezę… spotykamy się też , na środowym tenisie… są
dziećmi bez reguł, bez zasad życia i współżycia. W zeszłym tygodniu i 8 i 6
latek, chłopak i dziewczynka zostali wyrzuceni z lekcji niemieckiego w
Instytucie Goethe przez nauczycielkę. W zeszły piątek ich matka została wezwana
do dyrektora szkoły na rozmowę, gdyż ten chce ich usunąć ze szkoły.
Czy to dzieci są takie nieznośnie czy to rodzice wyrządzają
im krzywdę ?
Jak dla mnie to drugie… jednakże nie dla ich rodziców. Ojciec dzieci wraca do domu tylko na
week-endy. I to co 2 week-end, gdyż w jeden jeździ do swojej matki do Paryża. Matka
dzieci, 44 letnia kobieta twierdzi na przykład ze:
-
zamykanie
dzieci całą noc w pokoju na klucz nie jest przemocą wobec nich… bo ona nie ma
rzekomo innego wyjścia i nie chce być budzona w nocy, więc je zamyka…
-
mówienie
przy synu, 8 letnim i w obecności kilku dorosłych koleżanek, że jest potworem i
że jest nieznośny i że odda go do interantu, też według niej nie jest przemocą,
bo rzekomo czas żeby sobie uświadomił…
-
nie
mycie dzieci, to znaczy mycie ale tylko 1 raz w tygodniu… bo ona nie daje rady i
ubieranie ich w te same ubrania przez 5 dni z rzędu też według niej nie jest
przemocą…
-
organizowanie
im urodzin co 2 lata bo co rok to zbyt męczące i to w Sali gier… według niej
też jest w porządku…
-
zmuszanie
8 letniego dziecka by wracało wieczorem – gdy jest ciemno już - z katechezy samo do domu przez bardzo ruchliwą
ulicę z kluczem i z bipem do garażu… też jest w porządku
Co robi
matka w tym czasie??? Maszeruje na wsi… bo należy do klubu uprawiającego
spacery tzw: radnonnées. Jej dziećmi w tym czasie mają zajmować się inni albo
dzieci zajmują się sobą same… Ojciec mało się nimi interesuje. Katechetki biją
na alarm, nauczyciele i my zwykłe mamy próbujemy z nią rozmawiać, jakoś zwrócić
jej uwagę na pewne sprawy, ale z jej strony jest mur. Ona nie widzi problemu.
Jedynym probleme jest jej 8 latek, ale tutaj jak sama twierdzi “ ona nic nie
może zrobić, urodził się bowiem taki zły, nienawidzi swojej młodszej siostry,
nikogo nie słucha”…
Co wtorek
mam więc koszmarek by doprowadzić jej dzieci do kościoła… Ręce też mi opadają…
dziś zapowiedziałam jej, że rezygnuję, nie będę oddawała jej tej przysługi. Niezrozumiała…
spytała czy nie wzięłabym jej syna na 2 dni, czwartek i piątek bo ona jedzie
pod Lyon zwiedzać wiejskie domy, gdyż
zamierzają sobie jeden taki kupić… sic!... Szczęka mi opadła…
w Polsce dziećmi które chodzą brudne, zaniedbane i bez opieki zajęła by się opieka społeczna, jakiś kurator. nie ma we Francji jakichś służb które miałyby obowiązek zająć się tą rodziną?
OdpowiedzUsuńMoże sytuacja nie jest tak dramatyczna, ze szkoła np. Nie reaguje.... Choć u nas często reagują jak jest za późno. Tzn jak znajda ciało dziecka itp.... Niestety , po czym debatować " dlaczego nikt nic nie widział?" Myśle, ze jest duże społeczne przyzwolenie na wszelkie odchylenia...i jakiś zakaz " wtracania się" .... Nie znajduje innego wytłumaczenia. Bardzo mi żal tych dzieci, ale niewiele mogę zrobić to po pierwsze a po drugie widzę bezsens tych moich działań, które pozostają bez echa...
Usuń