środa, 11 września 2013

O miasteczku Cascais i o tym, że Antos « kurczaczkiem » nie jest.

O miasteczku Cascais i o tym, że Antos « kurczaczkiem » nie jest.


 

 

 

Ani innym “chuderlaczkiem” ale o tym później. To urocze miasteczko, malutkie położone nad samym morzem, raczej atlantyckim oceanem. Jego stara, zabytkowa część to małe zazwyczaj białawe uliczki , po których spaceruje się pieszo. Na jednej z nich znalałam dom Mircea Eliade co było dla mnie niezwykłą niespodzianką. Można tutaj wypocząć bo tłumu nie ma. Jest za spokój, cisza i taka typowa portugalska atmosfera.

Na głównych placach i placykach jest już więcej ludzi. Przewija się tutaj sporo turystów, tym bardziej, że na przykład palc przez miejskim ratuszem wychodzi prosto na miejską plażę. Większość domów i budynków publicznych jest ozdobiona tradycyjnymi płytkami azulejos w kolorach niebieskim, białym i brązowym. Nawet miejski rynek pokazuje dumnie przedstawione na azulejos scenki z życia okolicznych rolników i handlarzy.










 

W miasteczku jest kilka plaż, zazwyczaj, małych otoczonych skałkami miejsc. Jest też większa miejska plaża w samym centrum miasta, obok niej uroczy port z kolorowymi statkami i stateczkami. Na tych plażach można się kąpać. Większe plaże są zazwyczaj okupowane przez wind-surfingowców jest na nich dość zimno bo wieje codziennie silny wiatr, zimne prądy morskie sprawiają, że woda ma zaledwie 17-18°C ( brr za zimno jak dla nas)…

Wybrzeże wokół Cascais jest skaliste, poucinane, malowniczo piękne…

Zdjęcia w galerii.

 

A teraz o Antku słów kilka. Byłam z nim wczoraj na kontroli medycznej. Z zatroskaną miną mówiliśmy pani doctor, że w Polsce nazywają go “kurczaczkiem” bo jest rzekomo taki malutki i szczuplutki a francuska babcia wręcz pozwoliła sobie nazwać go “chuderlaczkiem” w lipcu…

Pani doctor go zmierzyła, zważyła, zmierzyła jego poziom masy mięśniowej itd, osłuchała i stwierdziła, że Antek jest w pełni zdrowia i sił. Według niej jest po prostu “idealny” ( co mnie mamę dumą napełnia bo dla mnie oznacza to, że dobrze się nim opiekuję, karmię dbam itd – może to głupie ale dla mnie ważne).

8 lat i 1 miesiąc Antoś waży 24,5 kg, mierzy 127 centymetrów… według francuskich norm znajduje się idealnie pośrodku krzywych. Od zeszłego roku urósł 6 centymetrów i przybrał 3 kg co jest podobno bardzo prawidłowe bo 2 cm odpowiadają 1 kg masy ciała w tym wieku.

 

Antek nie dawał jednak za wygraną i wypytwał panią doktor… bo jego jeden kuzyn w kraju, lat 2 i 11 miesięcy waży 21 kilogramów a dwa lata starsza kuzynka lat 10 i 45 kilogramów. Te różnice są tak wielkie i znaczące, że trudno to pojąć…

Dawno temu zauważyłam już I pisałam o tym, że dzieci w Polsce są dużo dużo większe niż te u nas w tym samym wieku, teraz to się jeszcze mocniej potwierdza…

Nie potrafię sobie jednak wytłumaczyć skąd tak ogromne różnice?

2 komentarze:

  1. Wybrzeże cudne, a co do Antka i jego wymiarów- moi ośmiolatkowie w liczbie ok 40 raczej przypominają Antka niż jego kuzynowstwo (zaledwie kilkoro dzieci odbiega od normy)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ruda moze u mnie jakies wyjatki sa? nie wiem... ale Portugalie polecam jako miejsce na wakacje nadal!

    OdpowiedzUsuń