niedziela, 15 września 2013

Sintra – opowieść wakacyjna numer 4, z Portugalii


 


 

 

Sintra to miasteczko z gatunku tych, które w przewodnikach turystycznych są oznaczane czerwonym serduszkiem. To miejsce pełne uroku, niezwykłe, do którego należy pojechać.

My wybraliśmy się do Sintry podczas naszego pierwszego tygodnia wakacji w Portugalii, gdyż nasz hotel Quinta da Marinha znajdował się jakieś 25 kilometrów od tego « raju ». Tak, przewodniki nazywają to miejsce « rajem ». Królowie Portugalii, arystokracja a później zamożni mieszczanie nie pomylili się ustanawiając właśnie tutaj swoje siedziby i letnie rezydencje.

 

Miasteczko położone jest na około 500 metrach, wśród lasów co sprawia, że nawetpodczas upałów jest tutaj chłodnawo.

W Palacio Nacional azulejos...

Kuchnia i moje ulubione gary....

Jednak z komnat w Palacio nacional

Palacio nacional w pelnej krasie.

Centrum miasteczka

Palacio da Pena typowy Disneyland...

i drzewa wyrastajace z glazow...



 

W dolnej części Sintry znajduje się zamek Palacio Nacional, którego owalne, dwa ogromne kominy widać już z daleka, wjeżdżając do miasta. Zamek ten był budowany stopniowo od XIII do XVI wieku… jest w nim sporo elementów architektury « mudéjar » rodem z Sewilli. Sporo tutaj ogrodów, zaułków, malutkich podwórek, komnat… I jak wszędzie w Portugalii częśćkomnat ozdobina jest starymi azulejos.

Druga część miasta położona jest na wzgórzu zwanym Pena. Tutaj znajduje się Palacio da Pena, zamek przypominający nieco jakiś Disneyland tyle w nim stylów architektonicznych, kolorów, pomieszczeń. I muszę przyznać, że akuratzamek mało nas interesował. Chcieliśmy za to obejrzeć ogrody, o których Richard Strauss mówił jak o cudzie, realnej dekoracji opery czy operetki… I rzeczywiście to dość tajemnicze miejsce. Z niektórych miejsc rozciąga się niezwykła panorama na okolice w innych jest tak ciemno, że człowiek dostaje gęsiej skórki…

Ogromne głazy, wiekowe drzewa dopełniają całości…

 

Z informacji praktycznych: Do Sintry nie jedziemy w week-end! Znajduje się ona 30 kilometrów od Lizbony i w soboty i w niedziele jest tutaj taki tłok, że zwiedzanie staje się niemożliwe.

W tygodniu jest tutaj też bardzo dużo ludzi, więc najlepiej dotrzeć na miejsce nie później niż o 9h30 by znaleźć miejsce na zaparkowanie i nie stać w kolejce po bilety godzinami.Wejścia do pałaców są płatne  8 euros, około każdy, ogrody są płatne dodatkowo, same ogrody 5,5 euros, dzieci mają zniżki.

 

Obiad zjedliśmy w dzielnicy Portugalczyków… nie w centrum w Sao Pedro… I skosztowaliśmy słynnych w całej Portugalii a pochodzących stąd tart z serem Queijadas finas, ale o tym we wtorek…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz