Po raz 9-ty odbył się w klubie, do którego należymy czyli Primrose. Sponsorem
turnieju był lokalny Macdonald, jest ich kilkanaście, które jak się okazało
należą tylko do jednej rodziny choć to franczyzy.
Grali tatusiowie z synami, z córkami, kilka mam też choć zdecydowanie mniej,
bracia razem, siostry i nawet dziadek z wnuczką i z wnukiem. Razem ponad 160
osób grających. W klubie gra około 600 dzieci. Dorosłych jest ponad 2000… więc %
w sumie niewielki.
Zabawa jednak była przednia i wczoraj i dzisiaj pomimo ulew intesywnych
i chłodu… Właściwie stanowiły one dodatkową atrakcję jak nagle trzeba było
ewakuować korty i przenosić się na te pod dachami.
Mój mąż i Antoś grali i wczoraj i dzisiaj. Dotarli do ćwierćfinałów a Antek
był najmłodszym uczestnikiem turnieju I tylko z tego tytułu dostał dwa bilety na
przyszły rok na Roland Garros. Leży teraz w swoim pokoju na dywanie I wpatruje
się w nie bo jest zachwycony!
W sumie rozegrali 6 meczy, 3 przegrane, 3 zwycięskie. Jako ćwierćfinaliści
też dostali nagrody… 6 darmowych posiłków w Macdonaldzie, torbę sportową,
czapeczkę z daszkiem i koszulkę z krótkim rękawem. Z tego Antek cieszy się dużo
mniej by nie powiedzieć, że jest wręcz rozczarowany… Dlaczego? Nie wiem za
bardzo.
O 16h30 w klubie pojawił się mer naszego miasta, pan Alain Juppé z małżonką
oraz świtą senatorów lokalnych i deputowanych. Symbolicznie, ponieważ lało,
małżonka byłego ministra i premiera przecięła wstęgę inaugurując tym samym dwa
nowe korty typu quick. Pan mer wręczał nagrody i ściskał prawice… w ogólnym
rozgardiaszu i wybuchach radości… później były wina, szampan, dla dzieci Cola
i soki oraz tradycyjne w Bordeaux Cannelés! Mniam, mniam…
W środę jak mi się uda porobię zdjęcia klubu, będzie mniej ludzi bo to jeden
z najstarszych klubów tenisowych we Francji a najstarszy w Bordeaux i w
Akwitanii… jest piękny I bardzo lubimy tam jeździć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz