Week-endowo
i nauczycielsko
Week-end
pod znakiem deszczu i jesiennego zimna… bo tak zimno nie było już chyba z 5
miesięcy a może i 6. Nie przeszkadza to moich chłopakom być maksymalnie
zaabsorbowanym tym co do zrobienia, planami…
Dziś zaczęliśmy
dzień o 7h30. Przy sobocie… Antek nie śpi, energia w nim kipi! Smaczne
śniadanko bo z goframi, owocami, kakao… Na 9h polecieli na basen… około 10h
wrócili. Mój mążzdążył zetrzeć kurze z domu i o 10h30 już ich nie było bo od 11
h konserwatorium muzyczne Antka… aha zdążyliśmy jeszcze do kuzynki Antkowej
zadzwonić bo dziś 13 urodziny obchodzi !
Mąż zawiózł
dziecko na muzykę i od razu stamtąd ruszył do punktu odbioru zakupów Auchan Drive , które
przywiózł do domu. Pojechał natychmiast do biblioteki, ja rozpakowywałam. Na
12h30 pojechał znów po Antka I o 12h50 już jedliśmy obiad… dziś Hachis
parmentier z kaczki pieczonej i sałata…
O 13h30
znów ich nie było i nie ma do tej pory bo są w klubie tenisowym na turnieju
rodzin “ Ojcowie grają z synami”… Turniej trwa jeszcze jutro… popołudniu
rozdanie nagród i spotkanie z merem miasta a byłym premierem panem Alain
Juppée, którego zresztą już znamy. Jutro wybiorę się z nimi na popołudnie w
klubie… koleżanki się zapowiedziały, że będą to poplotkujemy!
Na wieczór
mamy film, w domu tym razem, nie w kinie, “ Dzień spódnicy” z Isabelle Adjani w
roli nauczycielki, która ma dosyć wyzywania od “ku…” I znajdując broń w
tornistrze jednego z uczniów zaczyna ich właśnie terroryzować. Smutna
ilustracja dzisiejszego, francuskiego szkolnictwa na peryferiach czyli w tzw:
ZEP – Zonach edukacji priorytetowej…
Modlę się
każdego dnia by mnie tam nie wysłali bo w przeciwnym wypadku idę od razu na
długieeee zwolnienie chorobowe… Tak zamierzam oszukać państwo i system bo moje
własne zdrowie jest dla mnie ważniejsze niż uczciwość w tym wypadku.
Można
polemizować…
A w szkole?
Jak dla mnie wszystko ok… idzie dobrze choć zmęczenie solidne daje się już we
znaki? Na całe szczęście za tydzień mamy 2 tygodniowe wakacje, nadgonię z programme,
coś przygotuję może odpocznę? Nadzieja zawsze umiera ostatnia…
Wczoraj
moja koleżanka po fachu, 26 letnia… zemdlała podczas lekcji, przed tablicą…
Lekarz szpitalny I szkolny orzekł, że to już “burn out”… po 6 tygodniach pracy…
Współczuję
jej bardzo! Z drugiej strony rozumiem nieco bo trochę ona sama zawaliła sprawę…
je byle co i byle jak… co chwilę widzę jak z torby przepastnej wyciąga bułki,
ciastka… sama przyznała ostatnio, że gorące posiłki je raz na 3 dni bo gotować
nie umie i rzekomo czasu nie ma? A poza tym sport… nie uprawia żadnego tylko
pracuje i zajmuje się domem… nie ma gdzie upuścić tej presji, napięcia… nic
dziwnego, że płaci za to zdrowiem. Wiem,
wiem, nie zawsze jest łatwo…
Ja się
jakoś trzymam ale na dietę bardzo uważam to raz i medytuję i zmuszam się do
biegania, pływania. Inaczej też bym już dawno padła, nie dałabym rady.
8 lekcji w
poniedziałek, 8 w piątek, z tego 12 nowych lekcji do przygotowywania w każdym
tygodniu, co wtorek i w co drugą środę szkolenia na uniwersytecie i w
kuratorium – średnio 10 godzin w tygodniu… plus rodzina… po prostu mam
wrażenie, że pracuję non stop, cały czas z krótkimi przerwami. Kasa minimalna,
wysiłek maksymalny. I jeszcze zdarzający się czasami ten brak szacunku: “
nauczyciele? Nic nie robią! Maja tyle wakacji…” oczywiście to mówią ci, którzy
nauczycielami nigdy nie byli i pojęcia o zawodzie nie mają… cóż…
Na spotkaniu u burmistrza z okazji Dnia Nauczyciela usłyszałyśmy, że zawodu nauczyciela nie da się porównać do żadnego innego. Jest tak specyficzny i odmienny.
OdpowiedzUsuńRuda, nie wiem czy przedstawiciele innych zawodów nie mogliby powiedzieć tego samego bo hydraulik tez jest specyficznym zawodem czy fryzjer.... Mysle, ze ten nauczycielski jest cholernie trudny, wymagający i wykanczajacy.... Bo pracując jako sekretarka czy tlumacz nie odczuwalam nawet 10% tego zmęczenia co teraz!
OdpowiedzUsuń