Mam problem
i nie wiem co zrobić. Pisałam kiedyś, że obok mojego domu, w bliźniaczym domu,
mieszka francusko-amerykańska rodzina. Na początku zakolegowałam się z moją
amerykańską sąsiadką, Rebeccą. Szybko się to jednak skończyło.
Trwa lato,
większość czasu spędzamy na tarasach i… nie mogę słuchać już ciągłego jej
wrzasku na dziecko, uderzeń i płaczu dzieciaka! Jej synek, Max ma 2,5 roku,
jego brat ma 15 lat. Mąż tej kobiety pracuje w Paryżu i jest w domu tylko w
soboty i w niedzielę.
Gdy
przyjeżdża, moja sąsiadka zaczyna się śmiać, rechotać wręcz… nie słychać
krzyku, podniesionego głosu… w pozostałe dni tygodnia rozgrywa się tam chyba
dramat małego dziecka. Dziecko też krzyczy, często krzyczy… ale jego mama
wrzeszczy kilka razy dziennie na nie i często słychać dzwięk odmierzanych
klapsów czy innych uderzeń. Gdy pojawia się starszy brat – nieco to cichnie…
gdy mama zostaje z małym sama następuje apogeum krzyków.
Dziś przy
obiedzie już chwytałam za telefon by zadzwonić pod specjalny numer zarezerwowany
dla bitych dzieci, ale mąż mnie powstrzymał twierdząc, że nie możemy tak się
mieszać. Niestety chyba się wmieszam bo dłużej jej wrzasków i płaczu tego
małego nie wytrzymam!
Nie wiem co
byście zrobiły w tej sytuacji? Co należy zrobić w tej sytuacji? Ja już boję się
wyjść na taras by znów czegoś nie usłyszeć…
Ta cała rodzina jest jakaś dziwna… Matka nie pracuje. Syn
uczy się w dobrym gimnazjum ale też pobiera lekcje prywatne w domu czy
pobierał. Kilkakrotnie
spotkałam go na parkingu przed domem kilka minut po godzinie 6 h rano sic !
bo musiał jak mi powiedział naprawiać
swój rower…
Ci ludzie
nigdy nie wyjeżdżają na wakacje – były trzy razy po 2 tygodnie, od czasu
jak tutaj mieszkamy ale oni nigdzie się nie ruszyli, ich dzieci też nie. W
każdy week-end siedzą całymi dniami na tarasie od rana do wieczora i robią
barbecue ze 2 razy dziennie… Zawsze sami… nigdy gości, przyjaciół syna
czy kogokolwiek… z tego co zdąrzyliśmy zaobserwować. Dla mnie, dla nas to jest
jakiś niespotykany styl życia… I ten krzyk?
Co robić?
Po kazdej tragedii wszyscy sie dziwia: gdzie bylo otoczenie? gdzie byli sasiedzi?
OdpowiedzUsuńTy boisz sie wyjsc na taras, zeby krzykow bitego dziecka nie slyszec? Nie sadze, zeby sasiadka byla zagrozeniem dla kogos innego niz tego malucha.
Powiem tak: pozwolilabys, zeby ktos tak traktowal Twojego Antosia? Dlaczego przyzwalasz na takie traktowanie innego dziecka?
Wybacz, ale sama piszesz o sobie: jestem katoliczka - uwazam, ze to zobowiazuje.
Ok, zapytalas o zdanie, poznalas moje. A i tak zrobisz, jak uwazasz.
Dzwonilam wczoraj dlugo... co 30 minut na 119... linia przeciazona. Maja sprawdzic nasze serwisy w szkolach dzieci i w ich domu o co biega... obawiam sie, ze sama bede miala klopoty tez bo sasiadka domysli sie KTO doniosl, ale zrobilam to zgodnie z moim sumieniem wiec...
UsuńCiesze sie bardzo, zrobilas dobrze!
UsuńNajwyzej sasiadka bedzie na Ciebie z jadem w oczach patrzec, ale dobro dziecka najwazniejsze. I nawet jesli okaze sie, ze nie do konca dobrze ocenilas sytuacje (w co watpie), lepiej zareagowac o raz za duzo niz o raz za malo.
Ja bym zadzwoniła. Chociaż czasem sama drę się na dziewczyny, to jednak jestem zdecydowaną przeciwniczką bicia. Dzieci nie wolno bić i już. Wiem, że Francuzi mają swoje własne zdanie na ten temat, ale wiesz... tam kiedyś może polecieć o jeden cios za dużo, który skończy się tragicznie i co potem zrobisz? Będziesz dokońca życia żałować, że nie zainterweniowałaś w sprawę, Ja ostatnio zeszłam do sąsiadów, jak robili burdę i ich poinformowałam, że jesli natychmiast nie ochłoną, to wezwę policę, bo boję się, że komuś dzieje się krzywda. O dziwo, uspokoili się i przeprosili... Wiem, że ciężko jest się komuś mieszać w życie, ale może nikt inny nie pomoże temu dziecku?
OdpowiedzUsuńPs. Zaraz idę zamawiać Twoją książkę :)
OdpowiedzUsuńWlasciwie powinnam powtorzyc te sama odpowiedz, ktora dalam Kasi... interweniowalam.
Usuń