Odebrałam
syna śpiewającego i w podskokach. A wczoraj był taki dramat. Tak to z Antkiem
bywa, że problemy szybko znajdują pozytywne rozwiązanie. Nie ulega jednak
wątpliwości, że syn mój będzie jeszcze doroślał i dojrzewał a co za tym idzie
zderzał się z niezawsze przyjemnymi sytuacjami.
Dziś czekał
już na nas w towarzystwie innych chłopców, panów i dyrygenta… z idealnie
spakowaną walizką. Był radosny, uśmiechnięty i jakoś dziwnie nie ciągnęło go do
domu bo grał z kolegami na murku.
W
samochodzie opowiedział nam, że w niedzielę późno wieczorem była jeszcze próba.
W poniedziałek było rzekomo super bo przed koncertem dyrygent zrobił im
niespodziankę i pojechali na kręgielnię! Grali przez drobną godzinę by się, jak
twierdził szef, zrelaksować przed wielkim wydarzeniem. Antek twierdził, że
chórzyści byli super zadowoleni i szczęśliwi. Wczoraj też podobno było super… bo na merostwie w Bordeaux
przyjęto ich z wielką pompą i z koktajlem – to się objedli… a wieczorem na
kolację była pasta Carbonara a po niej dyskoteka zwana we Francji “boom”…
tańce, cukierki, napoje… hulanki.
Antoś
przyznał też, że on ma na pieńku bo nie daje sobie w kaszę dmuchać dużym… dziś
rano grali w piłkę, duzi chceli ją zabrać… Antek ich zwyzywał i piłki nie dał…
Stąd pewnie jego problemy. Bo jak twierdzi młodzi koledzy jego nie buntują się
tylko siedzą cicho a on taki waleczny!
Jakby nie
było Antek twierdzi, że chce być dobry i miły, ale w obliczu nieustających
słownych ataków i wulgaryzmów się nie da. Tak, tak, nawet w kościelnym chórze
takie zajścia są kilkanaście razy na porządku dziennym.
Gérard
zapewnił nas jednak, że Antoś cudnie się wczoraj wieczorem bawił. Dyrygent
śmiał się, że Antek tak cudownie śpiewa, że on na niego liczy… I proszę…
Od powrotu
do domu mamy koncert na żywo… Antek chodzi i wciąż śpiewa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz