poniedziałek, 12 października 2015

Shofie mania czyli coś o butach !

Shoefie







 


Ale zacznę o wczorajszego turnieju… Chłopcy moi zwyciężyli w półfinałach. Na 76 uczestniczących tandemów rodzic-dziecko zajęli 3-cie, chwalebne jak dla mnie, miejsce! Antek co prawda żałował, że nie był pierwszy ale on ma ambicje. Poziom gry mojego męża nie jest jednak wystarczający he, he…


 


I tak wrócili do domu z nagrodami!


Antek wygrał najnowszy model rakiety Babolat Pureaero junior…  Do tego torba Babolat na 6 rakiet oraz cały rok Menus w lokalnych Mcdonaldach! Jeden ze sponsorów to właściciel 13 lokalnych Mcdonaldów i tak do grudnia 2016 roku, raz w miesiącu mamy menu dla 4 osobowej rodziny z deserami, kawami za darmo… Wartość wszystkich preznetów ponad 600 euro więc jak stwierdził mój mąż warto było grać. Ale Antek gra za friko bo po prostu to uwielbia i tyle.


 


A ja dzisiaj chciałam o butach… bo pijąc weekendową kawunię trafiłam w babskim magazynie na artykuł o nowej manii wszelkiej maści faszionistek czyli  o fotografowaniu własnych butów na własnych nogach. Też się wczoraj na kortach zabawiłam! Co prawda nie zamierzam wysyłać mojego dzieła na “viewfromthetopp” ani na “ihavethisthingwithfloors” tak daleko moje zapędy modowe nie idą!


 


Ale podziwiać moje nabyte w lipcu tenisówki Navy w sklepie Geox, całe ze skóry i mega eleganckie na moich mega zgrabnych nogach można tutaj… hi, hi, hi… żartuję sobie oczywiście!


 


Francuzki mają lekkiego hoopla na punkcie butów. 33% z nich posiada minimum 20 par butów i jedna trzecia posiada przynajmniej jedną parę nigdy nie noszonego obuwia. We Francji każdy obywatel statystycznie kupuje 6 i trochę par butów rocznie. Ja akurat w tych statystykach się nie mieszczę bo tylu par butów nie kupuję ale posiadam łącznie 43 pary! O matko! Aż tyle! Nie wiedziaiam nawet o tym… większości bowiem nie noszę!


 


Z jakieś 10 par noszę na codzień, reszta przebywa w pudełkach w garażu. Do pracy się nie nadają, do 10 godzinnych dni na nogach tym bardziej… więc sobie leżą te wszystkie markowe szpilki, buciki na obcasach i kozaczki…


O ile jednak ładniej i kobieco bym wyglądała gdybym je nosiła? Z pewnością więcej szyku i wdzięku by mi się przydało. Tylko gdzie? I po co? I pewnie na pasty i plastry musiałabym wydać kolejną fortunę. A tak biegam w Conversach, Geox’ach i innych wygodnych trzewikach bez wdzięku, bez grama kobiecości… ot współczesna KOBIETA czyli przede wszystkim wielofunkcyjny robot całodobowy… smutne, wesołe? Nie wiem! Prawdziwe!


3 komentarze:

  1. Nie znam kobiety bez słabości do butów :-) Zresztą buty decydują często o całym stroju, warto więc mieć ich kilka w szafie i zmieniać w zależności od nastroju. Moje szpilki też głównie leżą, choć ostatnio zabieram ze sobą dwie pary butów. W jednych jeżdżę i chodzę, a w drugich wyglądam!

    OdpowiedzUsuń
  2. tez sie wzielam za ten sposob! woze dwie albo i trzy pary butow w samochodzie od twojego komentarza... eh staje sie kobieta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że mogłam pomóc! To naprawdę bardzo wygodny sposób :-)

    OdpowiedzUsuń