Ale zacznę
o wczorajszego turnieju… Chłopcy moi zwyciężyli w półfinałach. Na 76
uczestniczących tandemów rodzic-dziecko zajęli 3-cie, chwalebne jak dla mnie,
miejsce! Antek co prawda żałował, że nie był pierwszy ale on ma ambicje. Poziom
gry mojego męża nie jest jednak wystarczający he, he…
I tak
wrócili do domu z nagrodami!
Antek
wygrał najnowszy model rakiety Babolat Pureaero junior… Do tego torba Babolat na 6 rakiet oraz cały
rok Menus w lokalnych Mcdonaldach! Jeden ze sponsorów to właściciel 13
lokalnych Mcdonaldów i tak do grudnia 2016 roku, raz w miesiącu mamy menu dla 4
osobowej rodziny z deserami, kawami za darmo… Wartość wszystkich preznetów
ponad 600 euro więc jak stwierdził mój mąż warto było grać. Ale Antek gra za
friko bo po prostu to uwielbia i tyle.
A ja
dzisiaj chciałam o butach… bo pijąc weekendową kawunię trafiłam w babskim
magazynie na artykuł o nowej manii wszelkiej maści faszionistek czyli o fotografowaniu własnych butów na własnych
nogach. Też się wczoraj na kortach zabawiłam! Co prawda nie zamierzam wysyłać
mojego dzieła na “viewfromthetopp” ani na “ihavethisthingwithfloors” tak daleko
moje zapędy modowe nie idą!
Ale
podziwiać moje nabyte w lipcu tenisówki Navy w sklepie Geox, całe ze skóry i mega
eleganckie na moich mega zgrabnych nogach można tutaj… hi, hi, hi… żartuję
sobie oczywiście!
Francuzki
mają lekkiego hoopla na punkcie butów. 33% z nich posiada minimum 20 par butów i
jedna trzecia posiada przynajmniej jedną parę nigdy nie noszonego obuwia. We
Francji każdy obywatel statystycznie kupuje 6 i trochę par butów rocznie. Ja
akurat w tych statystykach się nie mieszczę bo tylu par butów nie kupuję ale
posiadam łącznie 43 pary! O matko! Aż tyle! Nie wiedziaiam nawet o tym…
większości bowiem nie noszę!
Z jakieś 10
par noszę na codzień, reszta przebywa w pudełkach w garażu. Do pracy się nie
nadają, do 10 godzinnych dni na nogach tym bardziej… więc sobie leżą te
wszystkie markowe szpilki, buciki na obcasach i kozaczki…
O ile
jednak ładniej i kobieco bym wyglądała gdybym je nosiła? Z pewnością więcej
szyku i wdzięku by mi się przydało. Tylko gdzie? I po co? I pewnie na pasty i plastry
musiałabym wydać kolejną fortunę. A tak biegam w Conversach, Geox’ach i innych
wygodnych trzewikach bez wdzięku, bez grama kobiecości… ot współczesna KOBIETA
czyli przede wszystkim wielofunkcyjny robot całodobowy… smutne, wesołe? Nie
wiem! Prawdziwe!
Nie znam kobiety bez słabości do butów :-) Zresztą buty decydują często o całym stroju, warto więc mieć ich kilka w szafie i zmieniać w zależności od nastroju. Moje szpilki też głównie leżą, choć ostatnio zabieram ze sobą dwie pary butów. W jednych jeżdżę i chodzę, a w drugich wyglądam!
OdpowiedzUsuńtez sie wzielam za ten sposob! woze dwie albo i trzy pary butow w samochodzie od twojego komentarza... eh staje sie kobieta!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam pomóc! To naprawdę bardzo wygodny sposób :-)
OdpowiedzUsuń