Mialam wczoraj spotkanie, od dawna umowione i przeze mnie wyczekiwane z moja inspektorka przedmiotowa w kuratorium. Spotkanie sie odbylo. Bylo milo przyjemnie, smiesznie nawet momentami bo bylam calkiem rozluzniona. Zero spiecia czy napiecia raczej spora doza pewnosci siebie i tego, ze to co robie ma sens, ze jest wazne i profesjonalnie pozytywne.
Mam wrazenie, choc oczywiscie moge sie mylic, ze zostalo to dobrze przyjete przez druga strone. Moja pani inspektor w pewnym momencie byla wrecz bardzo, bardzo rozzalona, ze nie moze mi tak naprawde pomoc, ze moze niewiele a jak deklarowala bardzo by chciala.
Francuski system jest do dosc ciezki do rozgryzienia i rozlozenia na czynniki pierwsze.
Coz, powiedziala mi, ze zrobi co w jej mocy a jej moc siega tylko i wylacznie aspektow pedagogicznych a te w moim dossier licza sie tylko na 30% reszta to administracja slepa, glucha, nieczula, czasem anonimowa.
Zaproponowala mi zostanie szkoleniowcem dla innych nauczycieli przy kuratorium wlasnie i instytucie pedagogiki. Na co sie ochoczo zgodzilam.
Moja sytuacja zawodowa na dzien dzisiejszy wyglada tak, ze od poniedzialku czekam na telefon - gdzie, kiedy i na jakim poziomie mam pracowac. Narazie telefon nie dzwoni. Placa mi za siedzenie w domu i za czekanie.
Czekam tez na dostawe nowej wykladziny ogrodowej maja do 12h20 przywiezc... to czekam...
Na sobote zaprosilam gosci bedziemy swietowac sukces antkowy.
A przed chwila z braciszkiem mym rozmawialam warszawiakiem i zamierza do nas z zonka przyjechac jeszcze w maju albo w czerwcu! Ale mnie szczescie ogarnelo!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz