czwartek, 5 lipca 2018

Antek w Montrealu, my w domu. Francuska codziennosc: czesc 197.


Wlasnie przed chwila Antek zadzwonil do nas na Face time. Wygladal slicznie widac jet lag jeszcze nie dal mu sie we znaki. Moze to i lepiej bo dzisiaj wieczorem daja pierwszy koncert w Laval. 
Dolecieli szczesliwie, jedzenie na pokladzie samolotu bylo dobre - Antek podkreslil, ze Lufthansa moze sie schowac z jej okropnym "zarciem". Niestety ostatnie 3 godziny lotu byly bardzo ciezkie, bo chcieli juz wysiadac, nudzilo im sie, bylo ciasno i dlugo, ale przetrwali. 

Jak sie okazuje Antek trafil do super rodziny, mieszkajacej w samym centrum starego Montrealu w typowym domu, ktorego podobizne widac na zdjeciach. W rodzinie jest chlopiec 12 letni czyli w jego wieku. Wczoraj wieczorem robili barbecue na ogrodzie i dalej grali w koszykowke.
... grali do 21:30 kanadyjskiego czasu czyli do 3:30 nad ranem czasu w Bordeaux! Antek przeszczesliwy. Kielbaski mu smakowaly, gra rowniez i ten stary dom - rozwodzil sie nad nim, ze taki piekny, typowy i ze ten jego gospodarz mlody spiewajacy w malych spiewakach w Laval poznal go z cala dziesiatka swoich kolegow. 
Mojemu synowi wiecej do szczescia nie potrzeba! koledzy, sport i dobre jedzenie ha, ha. 
Teraz jada z chorem do parku Mont Royal, beda sie kapac rowniez w rzece, popoludniu odpoczynek w domach a wieczorem koncert. 

My za to w domu... wakacje letnie planujemy, plany co chwileczke zmieniamy w tym roku... Ja zaliczylam fryzjera dzis cale rano... kolor, strzyzenie, fryzura. Cale 70 euros. Teraz zabieram sie za moja prace.




4 lata temu, w Montrealu wlasnie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz